Polacy w świecie vs koronawirus #25: Monika o sytuacji w Krabi

Pandemia na tajlandzkiej wyspie to temat rozmowy z Moniką, którą w trakcie podróży dookoła świata zaskoczyła niecodzienna sytuacja. Jakie obostrzenia obowiązują w Tajlandii? Jak sobie radzą z nową rzeczywistością sympatyczni Tajowie? Jaki plan ma podróżująca blogerka, która od niemal czterech miesięcy poznaje blaski i cienie tajskiej kwarantanny?

geozakręcona w tajlandii podczas epidemii koronawirusa

Monikę znamy z jej działalności blogowej i aktywności na fanpage’u GeoZakręcona. Jesteśmy pod wrażeniem jej determinacji w dążeniu do realizacji własnych marzeń. To przebojowa osoba, która kilka miesięcy temu podjęła odważną decyzję, rzucając swoje dotychczasowe ustabilizowane życie, aby zrealizować piękny plan – podróży dookoła świata. Przyglądając się zdjęciom, czytając facebookowe relacje i blogowe wpisy – czujemy, jak bardzo jest szczęśliwa z podjętej decyzji. Tryska tam optymizmem, pozytywnym nastawieniem i dzieli się praktycznymi wskazówkami opartymi na własnym podróżniczym doświadczeniu.

Humanistka w świecie finansów

Sama definiuje się słowami: „Urodzona warszawianka, z wykształcenia humanistyczna dusza, a pracująca jako finansistka”. Monika Karlińska ostatnie dziesięć lat pracowała w zagranicznej firmie zajmującej się finansami, ale zaznacza: „Moje studia były ukierunkowane humanistycznie i stąd może zawsze czułam zapał do pisania czegoś – czy to pamiętnika czy teraz bloga. Znajomi również zawsze mówili, że mam w zanadrzu tyle ciekawych historii i anegdot z podroży, więc powinnam to wszystko opisywać. Poza tym – moja rodzina jest rozsiana po świecie i dzięki mojej stronie są na bieżąco z tym, co się u mnie dzieje – i dodaje ze śmiechem: – A zawsze dzieje się dużo”.

koronawirus w tajlandii

Poszukiwaczka skarbów w pogoni za marzeniami

Rozmawiając o jej blogu, dopytujemy o jego intrygującą nazwę i Monika tłumaczy: „GeoZakręcona powstała od tego, że zawsze mnie wszędzie pełno i robię dużo szalonych, właśnie zakręconych rzeczy. A „geo” pochodzi od zabawy, którą pasjonuję się już od pięciu lat, czyli geocachingu – szukania skarbów. Stąd powstał pomysł, by połączyć te dwa aspekty i również na blogu opisywać przygody związane z tą zabawą”.

Monika określając się w paru zdaniach na swoim blogu, przyznała: „Kocham podróże, bezkresne wędrówki po górach i zachody słońca nad morzem. Uwielbiam poznawanie nowych kultur, historii, ludzi, wszelkich zabytków i niecodziennych atrakcji”. I to wszystko wyczuwa się, czytając jej szczere relacje z odkrywania piękna świata i poznawania ludzi w rozmaitych jego zakątkach.

Okrążyć świat…

Obecna sytuacja wynikająca ze światowej pandemii napisała dla niej dość nieprzewidywalny scenariusz. Monika kwarantannę spędza w Tajlandii, do której dotarła w trakcie misternie zaplanowanej podróży dookoła świata. Na jej fanpage’u śledziliśmy początek tej wyprawy i trzymaliśmy kciuki za powodzenie projektu. Teraz, wiedząc już, że w plan zakradły się nieprzewidziane okoliczności i przymusowy przystanek, pytamy najpierw o sam pomysł tej fantastycznej przygody wędrówki po globie.

zachód słońca nad morzem w tajlandii

Monika zwierza się: „Podróż dookoła świata chodziła za mną od bardzo dawna… Odkąd pamiętam – dużo podróżowałam. Wszystkie weekendy starałam się spędzać poza Warszawą. Ruszałam w Polskę albo zwiedzałam europejskie stolice i szukałam lokalnych perełek. Góry, morze, stolice, ciekawe zabytki – zawsze mnie wszędzie pełno”. To wszystko rozbudzało apetyt na coś więcej – na naprawdę długą wyprawę. Monika tłumaczy: „Ale na dłuższe wyprawy dotąd nie pozwalał mi ograniczony urlop w pracy. Zawsze nie było czasu, możliwości i odwagi – bo niby jak to: sama i tak daleko?”

Nasza rozmówczyni w końcu jednak uznała, że wewnętrzny głos jest ważniejszy niż pozornie racjonalne, ale hamujące w spełnianiu marzeń, głosy rozsądku. I słusznie. Opowiada zatem: „W końcu zdecydowałam postawić wszystko na jedną kartę. Koniec roku 2019 przyniósł pożegnanie się z pracą (z którą byłam związana 10 lat), spakowanie wielkiego plecaka pełnego marzeń i decyzję, że jadę”.

Piękny plan i brutalna rzeczywistość

W ten sposób Monika zainicjowała nowy rok z pięknym planem, który za chwilę miała zacząć realizować. „Nowy rok 2020 – nowe postanowienia. Nowa ja    takie motto towarzyszyło mi przez cały styczeń. Plan wyjazdu wstępnie obejmował sześć miesięcy – by zobaczyć w tym czasie jak najwięcej azjatyckich krajów i ruszyć dalej. W sierpniu miałam być w USA, a potem dalej w świat”.

plaża w krabi podczas epidemii koronawirusa

Dziś już wiadomo, że ten plan Monika będzie musiała zmodyfikować i właściwie trudno obecnie przewidywać, kiedy i gdzie uda jej się dotrzeć. Nasza rozmówczyni nie traci jednak pozytywnego nastawienia i elastycznie reaguje na rzeczywistość, w której po prostu nie ma się na wszystko wpływu.

Rozmawialiśmy z Moniką 16 maja – wówczas mijał już trzeci miesiąc jej pobytu w Tajlandii. Relacjonuje swoje ostatnie kilkanaście tygodni: „W związku z obecną sytuacją zostałam uziemiona, ale na własne życzenie – w Tajlandii. W planach najpierw był Katar, potem cudowny miesiąc w Indiach, a później Tajlandia, Malezja, Singapur… Niestety, mój lot do Malezji został skasowany, więc postanowiłam zostać tutaj i cieszyć się życiem. Co dalej? – zobaczymy. Tak jak wszyscy czekam z utęsknieniem na otwarcie granic, a potem dalej w świat”. Trzymamy kciuki za to, by jak najszybciej Monika mogła znów spakować plecak i ruszyć przed siebie. Ale tymczasem – zostaje czekanie na przymusowych i jakże wyjątkowych tajlandzkich wakacjach…

Tajlandia w cieniu pandemii

Monika kwarantannę spędza nad morzem Andamańskim, w jednej z najbardziej malowniczych prowincji Tajlandii – Krabi. To właśnie w tej zachodniej części wybrzeża Półwyspu Malajskiego znajdują się utrwalone w kadrach filmowych najpiękniejsze białe plaże oblane turkusową wodą. Ten rajski krajobraz stanowi teraz codzienność blogerki. Chcemy dowiedzieć się, jak przebiega pandemia w tym malowniczym zakątku świata. Jakiego typu obostrzenia zostały wprowadzone w Tajlandii? W jaki sposób reagowali na nową rzeczywistość Tajowie?

Monika poświęciła tematowi jeden ze swoich wpisów blogowych, a podczas rozmowy z nami uzupełnia te informacje świeżymi spostrzeżeniami. Tajlandia na wieść o światowej pandemii w marcu – wzorem innych państw – zamknęła oczywiście wszystkie restauracje, bary, salony masażu i inne miejsca, które cieszyły się popularnością turystów. Wiele promów i łodzi wstrzymało ruch, co utrudniło, a z czasem w ogóle uniemożliwiło przemieszczanie się. Jak zaznacza Monika: „Na ulicach co parę kilometrów pojawiły się lokalne checkpointy, w których sprawdzano temperaturę i dowiadywano się, jaki jest cel przyjazdu”. Uniemożliwiono przemieszczanie się między prowincjami, jeśli nie miało się ważnego powodu do podróży. W ten sposób Monika utknęła w Krabi…

koronawirus tajlandia

Tajowie w czasach zarazy

Nasza rozmówczyni dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat reakcji na nową rzeczywistość. „W początkowej fazie pandemii byłam na wyspie Ko Phi Phi. Zaobserwowała, że mieszkańcy byli przerażeni. Z dnia na dzień rząd kazał wszystko zamknąć: restauracje, salony, bary, sklepy, wyjazdy, łódki. To był smutny widok”. Tłumaczy: „Dookoła chodzili turyści, a Tajowie zza szyb tylko spoglądali smutno na to, co się dzieje”.

Mieszkańców Tajlandii często charakteryzuje się jako ludzi niezwykle otwartych, serdecznych i gościnnych. Okazuje się, że nawet ta trudna sytuacja nie zmieniła ich podejścia do drugiego człowieka, co potwierdzają słowa Moniki: „Tajowie pomagają sobie wzajemnie i cały czas podchodzą do turystów bardzo życzliwie. Mimo że w restauracji było jedzenie podawane na wynos, to właścicielka zawsze pozwalała usiąść przy stoliku i nawet częstowała świeżymi owocami, by umilić czas oczekiwania. – Dodaje też: – Poza tym restauracje sprzedają za grosze czy nawet rozdają za darmo jedzenie biedniejszym ludziom. W niektórych miejscach są ustawione lodówki z jedzeniem, gdzie każdy może coś włożyć dla potrzebujących. Panuje ogólna życzliwość i widać, że jest chęć pomagania”.

Trudna codzienność 

Uzupełnieniem spostrzeżeń Polki na temat reakcji Tajów na pandemiczną rzeczywistość może być też wypowiedź właściciela domu, w którym obecnie Monika zamieszkała. „Obywatele Tajlandii z niepokojem przyjęli wieści o pandemii. Wielu mieszkańców jest związanych z branżą turystyczną, która została mocno dotknięta obowiązującymi ograniczeniami. Tajowie jednak zareagowali ze zrozumieniem na obostrzenia i okazali się bardzo zdyscyplinowani. – Właściciel podkreśla przy tym trudną sytuację finansową, w której znalazła się ogromna część Tajów: – Kwestia pieniędzy stała się jednak dotkliwa, ponieważ wielu obywateli teraz po prostu straciło pracę i jedyne źródło dochodów. Rząd jednak pomaga ludziom. Zapewnił wypłatę rekompensaty dla każdej osoby o wartości 5000 bahtów”.

Znajomy Moniki optymistycznie dodaje: „Pozytywny trend w walce z wirusem w Azji Południowo-Wschodniej daje nadzieję na wczesny powrót do normalnego życia. Przemysł turystyczny czeka również na szybkie wznowienie lotów międzynarodowych. Te planuje się na wrzesień”.

Monika z właścicielem domu, który stał się też przez ostatnie miesiące jej sąsiadem, ma bardzo przyjazne relacje. Kiedy poszła porozmawiać z nim o obecnej sytuacji w Tajlandii na potrzeby niniejszego materiału – poświęcił jej swój czas i cieszył się, że może w jakiś sposób pomóc. A wieczorem tego samego dnia jego córka przyniosła Monice pyszny obiad.

Zakazy i dyscyplina w Tajlandii

Próbując chronologicznie odtworzyć pandemiczne realia w Krabi, Monika relacjonuje: „Na początku kwietnia zamknięto większość hoteli i poinformowano, że należy znaleźć sobie prywatne miejsce pobytu albo można się przenieść do hoteli wskazanych przez gubernatora”. Tutaj nasza rozmówczyni dodaje, że takie miejsca były kilkakrotnie droższe niż te standardowe miejsca noclegowe. I wówczas Monika znalazła wyjście z tej sytuacji: wraz z grupą innych turystów zamieszkała w przestronnym prywatnym domu. To stworzyło jej możliwość spędzenia kwarantanny w ciekawym międzynarodowym towarzystwie.

Poza tym GeoZakręcona dodaje, że na obszarze całej Tajlandii wprowadzono godzinę policyjną, która obowiązywała od 22 w nocy do 4 rano. Początkowo noszenie maseczek było tylko zalecane, ale z czasem zaczęto rygorystycznie podchodzić do tej kwestii i wprowadzono obowiązek ich zakładania. W sklepach pojawiły się sklepy dezynfekujące, zaczęto mierzyć temperaturę klientów. Szkoły i przedszkola zamknięto i o ich otwarciu na razie nie ma żadnych wiadomości. Monika podkreśla: „Wszystkie zakazy i nakazy Tajowie traktują bardzo poważnie. Kiedy była informacja o maseczkach – następnego dnia każdy już je miał założone”.

W pewnym momencie obostrzeń było znacznie więcej – podobnie jak to miało miejsce w Polsce i innych miejscach na świecie, o których pisaliśmy w kolejnych odsłonach naszego cyklu. I analogicznie – pomału też zaczęto wprowadzać poluzowania rygoru sanitarnego.

zachód słońca w tajlandii uchwycony podczas kwarantanny z powodu koronawirusa

Codzienność w raju

Na koniec pytamy Monikę, w jaki sposób pandemia zmieniła jej życie. „W moim życiu zmieniło się tyle, że zamiast już być w Malezji i Singapurze – jestem trzeci miesiąc w Tajlandii. Uziemiona w moim pięknym niebieskim domu niedaleko plaży. Dla mnie to trochę też dziwna sytuacja, bo nie lubię spędzać czasu w jednym miejscu. Jednakże mimo najszczerszych chęci – przemieszczanie się teraz nie wchodzi w rachubę. Jeszcze niedawno można było tylko jechać na lotnisko. Teraz niby jest więcej możliwości, ale jechać przez pół kraju, aby siedzieć znowu w hotelu (bo wszystko jest zamknięte dookoła) – jest trochę bez sensu. Dlatego zdecydowałam się zostać w Krabi, niedaleko plaży, gdzie mam swoją ulubioną palmę i mały raj na ziemi, o którym zawsze marzyłam”.

Jak wygląda codzienność w tym raju? – dopytujemy Monikę. „Dzień spędzam głównie na plaży i w domu, ucząc się nowego języka i szlifując oczywiście język angielski. Udoskonalam umiejętności kulinarne, wprowadzając nawet tajskie specjały. Ćwiczę fitness, oglądam filmy, czytam książki czy robię zakupy. Spaceruję codziennie i poznaję nowe miejsca i okolice prowincji, w której mieszkam, ale czasem jest tak, że wyjście na zakupy jest wielkim wydarzeniem. Sklepy działają bez problemu, wszystko można kupić. Lokalne markety ze świeżymi owocami też już zaczęły funkcjonować. Gdzieś już można spotkać otwarte salony kosmetyczne czy fryzjerskie. Przemieszczam się tylko lokalnie w mojej prowincji skuterem czy samochodem właściciela mojego domu”.

Jak widać – Monika świetnie radzi sobie w tej niecodziennej sytuacji. I co najważniejsze – nie traci optymistycznego nastawienia do życia. Kibicujemy jej wyprawie dookoła świata i mamy nadzieję, że już wkrótce będzie mogła dalej gonić swoje marzenia.

*wszystkie zdjęcia należą do Moniki i są udostępnione za jej zgodą

Jeśli uważasz, że ten tekst może zainteresować Twoich znajomych - dmuchnij nam w żagle i udostępnij go dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *