Jassy pozostaje dla nas na razie „białą plamą” na mapie Rumunii. Wiemy, że w mieście wyśledzić można polski akcent – tu w tureckim więzieniu zmarł marszałek konfederacji barskiej Józef Pułaski. Z kilku wpisów w internecie dowiedzieliśmy się, iż miasto chlubi się też najstarszym w Rumunii uniwersytetem oraz licznymi świątyniami, spośród których szczególnie wyróżniana jest katedra św. Praskiewy.
My na podstawie lektury na temat Jassy chcemy przede wszystkim zobaczyć Pałac Kultury z 1925 roku, który jest największym w Rumunii obiektem oświetlonym w technologii LED. No i wypadałoby go zobaczyć za dnia i wieczorem, a to z kolei wpływa na plan podróży.
A zatem – zostaniemy tu do jutra, pozwalając sobie na spokojny rekonesans.
Rajd w Jassy
Kiedy w południe idziemy do centrum, trudno jest przedostać się przez tłumy wielbicieli motoryzacji. W Jassy trwają właśnie krajowe mistrzostwa rajdowe. Odbywają się wyścigi ulicami miasta i co chwilę ruch jest wstrzymywany, gdy startują kolejne maszyny. Wydarzeniu towarzyszy festyn, wszędzie mnóstwo stoisk z małą gastronomią i budek z okolicznościowymi pamiątkami. Dajemy się porwać atmosferze i w jednym z ulicznych namiotów robimy sobie przerwę na grillowane jedzenie.
Niedaleko znajduje się Pałac Kultury, przed którym – poza pomnikiem Stefana Wielkiego – wyznaczono dzisiaj linię startową dla rajdowców. Dookoła mnóstwo namiotów, a pod nimi maszyny, przy których krzątają się mechanicy i kierowcy.
Niespiesznie idziemy w stronę deptaku pełnego festynowych atrakcji. Mijamy restauracje starające się przyciągnąć klientów wymyślnymi dekoracjami i akcesoriami (naszą uwagę przykuwają m.in. dwa błyszczące garbusy). Na ławeczkach dostrzegamy od czasu do czasu jakiegoś ulicznego muzyka. Na deptaku właśnie montowana jest scena. Dziś pogoda nie sprzyja zabawom na świeżym powietrzu (pierwszy raz od dawna musieliśmy dokopać się do bluz w plecakach), ale pewnie nie przestraszy to amatorów takich imprez.
Wysyp świątyń i zaskakująca estetyka architektoniczna w Jassy
Co chwilę też dostrzegamy jakąś świątynię. Niektóre kościoły sąsiadują ze sobą – wychodząc z jednego niemal natychmiast można znaleźć się w kolejnym. Tu jedna cerkiew staroobrzędowa, zaraz synagoga, za chwilę prawosławne monastyry, za moment kościół rzymskokatolicki, potem dostrzegamy kolejne cerkwie i jeszcze świątynia ormiańska. W Jassy wyrastają one na drodze jak grzyby po deszczu.
Cały też czas naszą uwagę przyciągają ogromne budynki mieszkalne. Wzniesione w stylistyce brutalistycznej fascynują nie tylko swym monumentalizmem, ale też fantazją i oryginalnością. Niesymetrycznie umieszczone balkony na fasadach, nieregularne linie dachów, „twarde” kształty, powierzchnie „przyklejone” do ścian – przykuwa to uwagę i aparat aż pali się w rękach.
Plany na dalszą drogę
W drodze powrotnej zahaczamy o sklep spożywczy (ceny podstawowych produktów w Rumunii są najwyższe spośród krajów na naszym szlaku). W hostelu zagłębiamy się w lekturze poświęconej naszemu dalszemu celowi – Mołdawii. Szukamy praktycznych porad na temat przejazdu przez granicę rumuńską i mamy mętlik w głowach. Większość pisze, że nie ma opcji, by pieszo przekroczyć granicę z Mołdawią. Opinie na temat złapania stopa z Jassy też nie napawają optymizmem. W razie czego sprawdzamy połączenia autobusowe, ale postanawiamy spróbować ze stopowaniem.
Pałac Kultury nocą
Wieczór przeznaczamy na ponowny spacer do centrum, by ujrzeć oświetlony Pałac Kultury, w którym obecnie mieści się Muzeum Narodowe. I tym jasnym akcentem wieńczymy nasz pobyt w Jassy. Coś jest w tym mieście i mimo niezbyt zachęcających opinii w necie pewnie kiedyś wpadniemy tam na dłużej żeby odkryć obrzeża miasta, na które teraz nie było czasu.