Co warto zobaczyć na Malcie?
Jeśli zastanawiacie się co odwiedzić na Malcie, spieszymy z pomocą. Atrakcje wyspy to naprawdę długa lista niesamowitych miejsc godnych uwagi. Plaże, muzea, ogrody, klify, zabytki, kościoły – znajdziecie tam wszystkie z wymienionych, do tego skumulowane na niedużej powierzchni wyspy. Odpowiedź na pytanie, co warto zobaczyć na Malcie, to tylko zbiór sugestii, do którego na pewno po wizycie na wyspie dodacie mnóstwo własnych pomysłów. Podzielcie się nimi – chętnie wykorzystamy podczas kolejnej wizyty!
Jak wybieraliśmy atrakcje Malty?
Wyjeżdżając na Maltę nie mieliśmy żadnych sprecyzowanych planów ani listy miejsc, które koniecznie chcemy zobaczyć. Odwiedzaliśmy znajomych, którzy od kilku lat mieszkają i pracują na wyspie. Stwierdziliśmy, że zdamy się na ich rekomendacje, a na miejscu doczytamy przewodnik kupiony przed podróżą. Okazało się, że atrakcji, jakie oferuje ten malutki kraj jest tyle, że czasu na przeczytanie informatora nie starczyło. Zarówno miłośnicy historii, miejskich wędrówek, sportu, muzyki, wylegiwania się na plaży, a nawet urbexu znajdą na Malcie coś dla siebie.
Zwiedzanie wyspy zaczęliśmy od spacerów po miasteczkach zlokalizowanych wokół naszego miejsca pobytu, chillowania na plaży i ucieczki przed Lucyferem 😉 Po zapoznaniu się z okolicą zaczęliśmy eksplorację wyspy. Poniżej znajdziecie opisy i relacje z miejsc, które najbardziej nam się spodobały.
Valetta – serce Malty
W pierwszej kolejności chcieliśmy zobaczyć Valettę, będącą stolicą wyspy od 1571 roku i miastem wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Już wcześniej słyszeliśmy o niej wiele dobrego, co pokrywało się też z opinią naszych znajomych. Poszliśmy więc, przeczesaliśmy jej zakamarki i nie zawiedliśmy się.
Valetta to przepiękne miasto pełne zabytków, klimatycznych uliczek czy budynków z charakterystycznymi dla Malty balkonami. Naszą uwagę przykuwały głównie te stare, drewniane, malowane na różne kolory, często podniszczone.
Nie brakuje też muzeów, kościołów czy nawet parków/ogrodów, zwłaszcza, że tych ostatnich w innych miejscach na wyspie prawie nie ma. Najbardziej rozpoznawalne to Upper i Lower Barraka Gardens. Naszym celem było znaleźć ten pierwszy, ale po drodze trochę się pogubiliśmy i dotarliśmy do Dolnych Ogrodów (do Górnych wróciliśmy kilka dni później). Dolne są nieco mniejsze, ale przynajmniej dla mnie okazały się ciekawsze i bardziej “swojskie”. Nie było w nich zbyt wiele osób, pod nogami biegały małe jaszczurki. Zacienione ławeczki pozwalały na chwilę schować się w 37-stopniowym upale. No i piwko na siedząco też jakoś wygodniej się dopijało.
Chillout z zabytkami w tle
W ogrodzie znajduje się grobowiec/pomnik w kształcie doryckiej świątyni zbudowany na początku XIX w. na cześć gubernatora Malty oraz pomnik Eneasza. Na środku mieści się ogrodzona płotkiem mała fontanna, wokół której posadzono wiele odmian drzew, krzewów i palmy. Taki trochę miszmasz, ale nadający miejscu specyficznego klimatu. Trzecim pomnikiem, zaraz obok ogrodów jest dzwonnica z dzwonem z brązu wzniesiona na cześć poległych w Oblężeniu Malty w latach 1940-1942.
Z tarasu ogrodów rozciąga się widok na Wielki Port (Grand Harbour). To dobry spocik dla miłośników fotografii. Ja nie mogłem przestać pstrykać fotek ogromnych statków towarowych, pasażerskich i łodzi rybackich.
O Valetcie można by pisać i pisać. Na pewno warto przejść się główną ulicą Triq ir-Repubblika obsianą starymi sklepami z oldschoolowymi szyldami, małymi kawiarenkami, restauracjami i wspomnianymi wyżej kolorowymi balkonami.
Chyba co roku (ale pewny nie jestem), letnią porą w piątkowe wieczory w stolicy ma miejsce cykl koncertów jazzowych organizowanych przez Bridge Bar. Muzyka na żywo, świece dookoła, winko w przyzwoitych cenach, stoisko z lekkim gastro, poduchy pod tyłkiem, niekończące się schody, zajebiści ludzie! Czego chcieć więcej… Highly recommended!
Valetta została również wybrana Europejską Stolicą Kultury 2018, co wiąże się z wieloma zbliżającymi się wydarzeniami kulturalnymi. Jeśli planujecie wyjazd na Maltę, to jest dobry czas. Całoroczny program planowanych eventów znajdziecie TUTAJ.
Dingli Cliffs czyli tam, gdzie wiatr porywał czapki
Najwyższa lokalizacja na wyspie (ponad 250m n.p.m). Widok zapierający dech w piersiach. Samotnie stojąca mała kapliczka w klimacie Kill Billa albo November Rain (G’n’R). Rozbite samochody pośród krzaków na zboczach klifu.
Z klifów widać malutką, oddaloną o 5 km, bezludną wysepkę Filfla. Obecnie ma ona status rezerwatu przyrody i jest siedliskiem kilku rodzajów ptaków i roślin objętych ochroną oraz dwóch endemicznych gatunków – jaszczurki murówki maltańskiej (Podarcis filfolensis ssp. Filfolensis) i ślimaka z rodziny świdrzyków (Lampedusa imitatrix gattoi). Wstęp na wyspę dla szarego człowieczka jest wzbroniony. Mogą się tam dostać tylko naukowcy i badacze fauny i flory po uzyskaniu odpowiednich zezwoleń.
Mdina czyli tam, gdzie Littlefinger miał swój dom rozkoszy
Mdina to małe ufortyfikowane miasteczko z długą i burzliwą historią, ostatnio rozsławione m.in. za sprawą serialu Gra o tron. Położona jest mniej więcej w centrum wyspy na jednej z najwyższych lokacji Malty, skąd rozciąga się naprawdę niezły widok. Uwagę przyciąga już wejście do miasta – brama z rzeźbionym herbem, posągi lwów po obu stronach ulicy i liczne płaskorzeźby. Po jej przekroczeniu możemy już przechadzać się po klimatycznych, wąskich uliczkach między budynkami z piaskowca.
Na terenie miasta znajduje się też katedra św. Pawła, kilka budynków pałacowych (część w prywatnych rękach, bez możliwości wejścia do środka) z restauracjami i punkty z pamiątkami. Nas Mdina przede wszystkim zachwyciła zdobieniami budynków, drzwi i balkonów.
Popeye Village
Wioska Popeya to jedno z najbardziej rozpoznawalnych i najczęściej fotografowanych miejsc na Malcie. Obecnie stanowi park rozrywki, ale pierwotnie miejscówka została wybudowana specjalnie na potrzeby filmu z 1980 roku o przygodach „skoksowanego” szpinakiem marynarza (w roli głównej Robin Williams).
My wpadliśmy do wioski wieczorem w drodze powrotnej z klifów Dingli. Nie wchodziliśmy do parku (zresztą chyba był już zamknięty), ale przy cenie z kosmosu za wjazd – 12 EUR i tak byśmy się zawinęli z powrotem. Sami powiedzcie, czy to miejsce nie wygląda lepiej z dalszej odległości 😉
Opuszczony Jerma Palace Hotel
Od dzieciaka lubiłem buszować po opuszczonych, podniszczonych i nie zawsze bezpiecznych obiektach. Jakaś część tego zamiłowania została we mnie do dziś. Jak tylko dowiedziałem się, że na wyspie znajduje się zamknięty od 10 lat hotel, trochę potrułem o nim znajomym i udało mi się ich namówić. Podjechaliśmy do Marsaskali, dziewczyny poszły zobaczyć wybrzeże, a z chłopakami zaczęliśmy przeczesywanie pomieszczeń hotelu.
W czasach swojej świetności 4-gwiazdkowy Jerma Palace Hotel był ośrodkiem z ponad 300 komfortowymi pokojami dla gości. Na jego terenie mieściły się m.in. duży zewnętrzy i mniejszy, kryty basen, sala restauracyjna, pokój gier czy sklepik z pamiątkami. Cały kompleks wraz z terenem dookoła odpowiada podobno powierzchni 5,5 boisk piłkarskich.
Dziś jest ogołoconym pustostanem z dużą ilością graffiti. Jedna z klatek schodowych musiała ulec pożarowi, na co wskazywały czarne od dymu ściany. Możliwe jest tam też wejście na dach obiektu, skąd rozpościera się doskonały widok na wybrzeże i okolicę. Wszelkie „artefakty” zostały albo rozkradzione, albo wcześniej wywiezione, ale jeśli lubicie streetart w połączeniu z fotografią, to zajrzyjcie tam przy wizycie na Marsaskali.
Plaże na Malcie
Na Malcie plaże są zarówno piaszczyste, jak i kamieniste. I wiele z nich naprawdę zapiera dech w piersiach (na tyle, że zapomnieliśmy je sfotografować ;-). Odwiedziliśmy i jedne, i drugie, ale też wylegiwaliśmy się na skałkach na wybrzeżu – jak już znalazło się miejsce, gdzie skały nie wbijają się w tyłek, było ekstra.
Te, które robią ogromne wrażenie, to na pewno:
Golden Bay
Najsłynniejsza, duża i głęboka, okryta wzgórzami, piaszczysta plaża w płn-zach. części wyspy. My wpadliśmy tam wieczorem z ekipą napić się piwka i pogadać w ciekawej scenerii. W ciągu dnia podobno jest tu ludź na ludziu, więc pewnie mielibyśmy mieszane odczucia, ale nie ma co gdybać – znaleźliśmy się tam w idealnym czasie i było naprawdę przyjemnie.
Ghajn Tuffieha
Sąsiadująca z Golden Bay piaszczysta plaża, jednak oddzielona od niej formacjami skalnymi z wieżą obronną z XVII wieku na szczycie. Chyba dłuższa, ale też płytsza od powyższej. Nie dość, że najpiękniejsza z piaszczystych plaż, to jeszcze mniej oblegana przez turystów – bajka.
Kalanka
Mój zdecydowany no.1 wśród skalistych plaż na wyspie – odseparowana i trudno dostępna dla turystów (gdyby nie nasi przyjaciele, na pewno byśmy tam nie trafili). Nabrzeże niemal wyryte w piaskowcu, dające cień w momentach krytycznych. Ponadto płynnie opadające skały dają możliwość skakania do przezroczystej wody z różnych wysokości. Bardzo mało ludzi, głównie miejscowi. Jedynym minusem (np. podczas wakacji z dzieckiem) może być brak łagodnego zejścia do morza. W grę wchodziły trzy opcje. Pierwszą jest brzeg z ostro zakończonymi kamieniami, więc bez obuwia do wody trochę hardcore (ale da się – testowaliśmy). Drugie wyjście to drabinka umożliwiająca zejście do wody o głębokości ok. 2-3 m. Trzecią opcją były wspomniane wyżej skoki do wody.
Ramla
Duża piaszczysta plaża na Gozo – mocno turystyczna, więc nie bardzo moje klimaty, ale z długą płycizną. Na samym końcu, po prawej stronie od zejścia jest ciekawe miejsce do snorkelingu (nie jakieś oficjalne), z zatopioną do góry dnem łódką i kilkoma gatunkami morskich stworzeń pływających w okolicy skał.
Gozo i Comino
Gozo i Comino to dwie sąsiadujące z Maltą wyspy na północy archipelagu. Tę pierwszą odwiedziliśmy na jeden dzień. Dostaliśmy się tam płynąc promem. Przeprawa trwała niecałe pół godziny. Malutką Comino, mimo jej pięknej Blue Lagoon pominęliśmy, wiedząc że o tej porze roku (sierpień) znana „katalogowa” atrakcja będzie wypełniona setkami turystów.
Na Gozo chcieliśmy przede wszystkim pojechać do Dwejry zobaczyć Azure Window, a właściwie to, co z niego zostało. Formacja skalna była jedną z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w kraju. Niestety pięć miesięcy przed naszym przyjazdem w wyniku sztormu i zaniedbań przeprowadzonych w 2012 roku badań geologicznych się zawaliła. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo od tego momentu miejscówka stała się jednym z atrakcyjniejszych punktów do nurkowania w Europie.
Obok Azure Window jest też słynna Blue Hole – około 25 m dziura w lagunie z lazurową wodą, której podwodna eksploracja zapewnia cieszenie się widokami koralowców i jaskiń. My zrobienie papierów nurkowych mamy jeszcze przed sobą, ale skalista okolica z poziomu lądu też wygląda oszałamiająco. Jakieś 300-400 m dalej od „lazurowego okna” widać Fungus Rock – kolejną skalną formację z wapienia o wysokości 60 m. Skała, nazywana również Mushroom Rock będąca obecnie rezerwatem przyrody, swoją nazwę zawdzięcza specyficznej roślinie zwanej „grzybkiem maltańskim”. Wejście na skałę jest zabronione, dlatego można ją oglądać z zatoki lub morza.
Może rejs po Inland Sea?
Najbliższa okolica poza kilkoma straganami i punktami ze sprzętem nurkowym oferuje jeszcze jedną atrakcję – rejsy łódkowe po Inland Sea. Jest to mała laguna połączona z Morzem Śródziemnym wąskim naturalnym łukiem wewnątrz skał. Miejscowi zapraszają do 9-osobowych łódek i po zebraniu kompletu pasażerów wpływają do jaskini (uważając przy tym na obecnych w wodzie nurków), gdzie na styku tafli wody i wapienia widać koralowce. Z jaskini wypływa się jakieś 50 m od klifów, skąd przewoźnik pokazuje ciekawe formacje skalne i co nieco o nich mówi. Szczerze to szału nie ma, ale warto o tym wspomnieć. Cały czas trwania „wyprawy” to 30 min.
Zachód słońca na Gozo
Kilka następnych godzin spędziliśmy na opisanej wyżej plaży w Ramla Bay. Trochę pokrążyliśmy po wyspie samochodem szukając miejscówek wartych uwiecznienia na zdjęciach i skoczyliśmy na kolację do pizzerii Francesco’s. To niepozorny, rodzinny lokal z naprawdę niezłą pizzą i przede wszystkim mega niskimi cenami (najdroższa pozycja z karty nie przekraczała 5 EUR, a za 4-osobową kolację z 2 butelkami wina zapłaciliśmy około 30 EUR). Warto kilka godzin przed wizytą zarezerwować sobie stolik na balkonie (nam udało się obejrzeć stamtąd zachód słońca), z którego rozpościera się widok na północną część wyspy i oddaloną latarnię morską.
Po kolacji, na sam koniec dnia podjechaliśmy jeszcze do Victorii, stolicy Gozo. Tam trafiliśmy na odbywającą się akurat parafialną festę z okazji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Przez ulice miasta szła parada z orkiestrą na czele, w niebo wystrzeliwano fajerwerki, a my w tym czasie dopychaliśmy się lodami.
Gozo przede wszystkim przyciąga mniej turystycznym charakterem. To dobre miejsce na wyspiarskie wakacje za nieduże pieniądze. My przeprawialiśmy się promem razem ze znajomymi posiadającymi samochód, więc ominęło nas zagadnienie łapania autobusu czy stopa po przybyciu. Ciężko mi powiedzieć, na ile rozwinięta jest na wyspie sieć komunikacyjna, ale mijaliśmy sporo autobusów zarówno miejskich, jak oznaczonych banerami „Gozo Sightseeing”, więc raczej nie powinno być z tym żadnego problemu. Ceny na Gozo są znacznie niższe niż na Malcie, więc to też spora zaleta wyspy. Na niespieszne wakacje, bez ciągłego spoglądania na zegarek to miejsce idealne.
Paceville czyli coś dla imprezowiczów 😉
Poza zwiedzaniem czy odpoczynkiem na plaży, Malta proponuje wiele atrakcji tym, którzy lubią się zabawić. Rozrywek należy szukać przede wszystkim w Paceville w St. Julian’s. To właśnie tam zlokalizowane są najpopularniejsze kluby nocne, dyskoteki i kasyna. Życie towarzyskie trwa tam od wieczora do rana, niezależnie od dnia tygodnia.
Jako że należymy do osób, które wieczorem lubią poszwendać się po pubach, posłuchać dobrego rocka i poznawać nowe osoby, ominęliśmy „dzielnicę rozpusty” z nocnymi klubami, a wybraliśmy kilka ciekawych lokali oferujących np. karaoke, muzykę rockową i gości z całego świata. Na szlaku pubowym poznaliśmy grupę młodych Włochów pracujących na Malcie i studentów uczących się w maltańskich szkołach językowych, którzy przybyli z różnych części Europy. W tej wędrówce funkcję przewodników pełnili przyjaciele z Polski i Białorusi, którzy od dłuższego czasu mieszkają i pracują na maltańskiej wyspie.
Katiusza na Malcie
Spośród pubów, które odwiedziliśmy, szczególnie zapadł nam w pamięci ostatni przystanek – miejscówka emigrantów z Rosji, gdzie panował specyficzny klimat. Strzępy rozmów, które docierały do nas, stanowiły kombinację angielsko-rosyjskiego slangu. Repertuar muzyczny dobierany przez uczestników karaoke przenosił nas w czasie do hitów lat 80 i 90. My zamówiliśmy rosyjską „Katiuszę”, którą w międzynarodowej grupie, ku uciesze (mam nadzieję) zgromadzonych Rosjan, odśpiewaliśmy, starając się wykrzesać z siebie choć odrobinę talentów wokalnych.
Ten ostatni przystanek na nocnym szlaku maltańskich barów zakończyliśmy rozmową na dość zaskakujące tematy, biorąc pod uwagę kontekst – miejsce, porę i okoliczności. Rozmówcą, użyczającym zapalniczkę pod pubem, okazał się student z Turcji. Poza konwencjonalnymi grzecznościami, chętnie wdał się w rozmowę na temat życia na Malcie, gdzie znalazł dla siebie bezpieczne miejsce pracy i życia. Rozmowa potoczyła się dość zaskakująco – bowiem, kiedy w tle słyszeliśmy melodyjne hity z lat 80 (w tym Bad Boys Blue czy Modern Talking), tematy dotykały praw człowieka w Turcji czy literatury tureckiej – powieści Orhana Pamuka.
Powrotu z Paceville nie pamiętam. Jednak poza przebiegle krętą drogą nic wielkiego się już nie wydarzyło tego wieczoru (w sumie to chyba poranka). 😉
To i tak tylko promil atrakcji na Malcie
Jest też wiele innych miejsc, które na pewno warto na Malcie odwiedzić, ale nam tym razem się nie udało (choćby Blue Grotto). Przy kolejnych odwiedzinach naszych ziomali na pewno nadrobimy.
Osobom, które interesują się historią Malta może naprawdę zaimponować. W miejscowości Paola znajduje się podziemna budowla z ok. 2500 roku p.n.e. – Hypogeum Ħal-Saflieni. Poza tym w wielu miejscach można natknąć się na prehistoryczne grobowce i świątynie, a także ślady starożytnej historii wyspy, np. katakumby z czasów rzymskich, willa w miejscowości Żejtun czy rzymskie łaźnie w Għajn Tuffieħa. Na wyspie znajduje się wiele interesujących pałaców, np. Casa Rocca Piccola czy Verdala Palace z XVI wieku.
Maltańczycy są bardzo religijni (ok. 97% mieszkańców wyspy jest chrześcijanami) – o tym, jak ważna jest dla nich wiara, przekonują np. fasady domów, gdzie tuż przy oznaczeniu numeracji bardzo często odnaleźć można figurki, płaskorzeźby czy obrazki religijne. Nie dziwi więc, że turyści zainteresowani budowlami sakralnymi – na Malcie będą mieli nie lada problem, jeśli zechcą na tej małej przecież wysepce zwiedzić je wszystkie. Jest ich bowiem ponad 300 (licząc też kaplice, budynków sakralnych jest prawie 600!) i znaczna część z nich jest zabytkowa.
Tym, którzy podczas wyjazdów, lubią zajrzeć do muzeów i zastanawiają się jakie atrakcje przygotowała dla nich Malta, znajdą dość bogaty zestaw: od Narodowego Muzeum Archeologii, przez Narodowe Muzeum Wojny, Muzeum Poczty Malty czy Muzeum Zabawek.
No i na sam koniec – jeszcze rozrywka dla fanów geocachingu i urbexu. Jeśli kiedyś marzyliście o znalezieniu ukrytego skarbu, na Malcie można z GPS-em spędzić naprawdę długie godziny. A co do urbexu – nie do końca legalnie, ale od znajomego wiemy, że można znaleźć też włazy do kanałów np. pod Valettą. Ale od nas tego nie wiecie 😉
Także tego…
Maltańskie wakacje to dla nas przede wszystkim czas spędzany z przyjaciółmi, odsłaniającymi przed nami codzienne walory życia na wyspie. Mamy jednak nadzieję, że choć trochę rozwialiśmy Wasze wątpliwości na temat tego, co warto zobaczyć na Malcie. To miejsce zasługujące na odwiedziny nie tylko ze względu na wakacyjne opalanko i leżenie plackiem, ale przede wszystkim dlatego, że na „małej” powierzchni oferuje rozrywki dla dosłownie każdego odbiorcy. Sport? Ok. Muzea? Są. Kościoły? Aż nadto. Woda i słońce? Też. Ładne widoczki? Raczej. Góry? No dobra, trochę przesadziłem.
Uwielbiam was
Dziękujemy! Pozdrawiamy!