8 marca w Polsce kojarzony jest często z PRL-owskim goździkiem i rajstopami wręczanymi paniom w zakładach pracy, no może później z bukietem tulipanów i tradycyjnymi życzeniami. Zapomina się często, że jest to dzień, który ma na celu przypomnienie znaczącego wkładu kobiet w rozwój społeczny i kulturowy, w walkę o równouprawnienie i pokój na świecie. Pragniemy zatem dziś wspomnieć i wyróżnić wyjątkowe kobiety, które przecierały szlaki podróżnicze, które wykazały się wielką odwagą – nie tylko ruszając w szeroki świat, ale też łamiąc konwenanse i stereotypy wiążące się z płcią. To postacie, które podejmowały ryzyko społecznego odrzucenia i niezrozumienia. To niespokojne duchy, które nie dawały się zamknąć w czterech ścianach i w wyznaczonych im rolach matek i żon. To kobiety w podróży. Często trwającej całe życie.
Kobiece życie w drodze
Martyna Wojciechowska w jednej ze swoich książek wyznała:
Ja wiem tylko tyle, że dopóki jestem w drodze, czuję, że żyję.
My wybraliśmy siedem właśnie takich kobiet – czujących, że żyją dzięki życiu w drodze. Oczywiście lista takich osób mogłaby być znacznie dłuższa i zachęcamy Was do poszukiwania i inspirowania się tymi postaciami.
Alexandrine Tinne
Holenderska podróżniczka żyjąca w XIX wieku zasłynęła jako pierwsza Europejka, która podjęła próbę pokonania Sahary.
Alexandrine pochodziła z tzw. „dobrego domu”. Od najmłodszych lat uczyła się języków obcych i zdobywała szeroką wiedzę o świecie. Wraz z matką dzieliły miłość do podróży, co zaczęły wprowadzać w życie w 1854 roku.
Po europejskich wojażach, zapragnęły oddalić się od kontynentu i oddać bardziej egzotycznym przygodom mniej uczęszczanymi szlakami. W kolejnym roku udały się do Kairu, a potem do Asuanu. Wówczas też Alexandrine zaczęła uczyć się języka arabskiego i zgłębiać islam. Z karawaną przemierzyły pustynię do Morza Czerwonego, by następnie zawędrować do Jerozolimy i dalej udać się do Damaszku i Bejrutu. Po nieudanej próbie ekspedycji Nilem, który na pewnym odcinku okazał się nieżeglowny, wróciły do Hagi, by przygotować się do kolejnych podróży. Czas spędzony w Europie Alexandrine spożytkowała m.in. na naukę fotografii, co w tamtym czasie wymagało wiele pracy i talentu.
Uparta podróżniczka stawia na swoim
W kolejnej wędrówce w latach 1863-1864 odważnej Alexandrine towarzyszyli poza dzielną matką i ciotką, naukowcy (ornitolog, geograf i jednocześnie biolog). Ekipa zamierzała dotrzeć na tereny, na których dotychczas nie pojawił się biały człowiek. Niestety, panie wyruszyły później niż grupa naukowców i już w drodze dopadła je pora deszczowa, która zatrzymała karawanę oraz przyniosła choroby. Wówczas zmarła matka Alexandrine – Henrietta, a następnie ciotka Adrianna. Alexandrine się nie poddała. Podróżniczka półtora roku spędziła w Kairze, gdzie odwiedził ją przyrodni brat, próbując przekonać do powrotu do kraju. Bezskutecznie.
W 1865 roku Alexandrine wynajęła okręt „Claymore”, by popłynąć z Aleksandrii na Kretę, a potem do Neapolu, Marsylii, Barcelony i Algieru. Tam właśnie opowiedziano jej o owianym legendami ludzie berberyjskim zamieszkującym tereny Sahary – Tuaregach. Za wszelką cenę chciała poznać tych „wolnych ludzi” – w 1867 roku ruszyła karawaną w Atlas. W trakcie wędrówki część towarzyszy opuściła Alexandrine, uznając podróż za zbyt niebezpieczną i nieco szaloną. Ostatecznie podróżniczce udało się poznać władcę Tuaregów – Ichnuchena. Była pierwsza białą kobietą, którą ugoszczono w tamtym rejonie.
Mimo ostrzeżeń, które otrzymała, że dalsza podróż może okazać się bardzo groźna i planuje się na nią napaść, Alexandrine się nie poddała. 1 sierpnia 1869 roku została zamordowana przez Tuaregów, a jej zwłok nigdy nie odnaleziono.
Ida Pfeiffer
Kolejną wyjątkową kobietą, która przecierała podróżnicze szlaki, jest żyjąca na przełomie XVIII i XIX wieku Austriaczka – Ida Pfeiffer. Poza tym, że wiele wędrowała, była odkrywczynią i pisarką.
Pochodziła z zamożnej rodziny, w której ojciec decydował o sposobie wychowania dzieci, kładąc przede wszystkim nacisk na dyscyplinę i zapewniając taką samą edukację córce i synom (nie było to wówczas zbyt popularne!). Biografowie podróżniczki podkreślają, że od najmłodszych lat Ida była spragniona przygód i stroniła od zabaw typowo dziewczęcych. Wzorowała się na swoich braciach i chłopięce zajęcia wypełniły jej dzieciństwo.
Po śmierci ojca, matka Idy bezskutecznie podejmowała próby wychowania córki na młodą damę. Co nie dziwi w tamtych czasach – rodzic wybrał jej męża, z którym Ida była bardzo szczera od samego początku: przyznała, że kocha innego, którego jednak nie akceptuje matka. Przyszły mąż okazał się wyrozumiały, a małżeństwo zostało oparte na przyjaźni.
Ida w wieku 45 lat została wdową i wówczas zdecydowała się na ekstrawagancję: podróże. Jej pomysł nie zyskał akceptacji środowiska – Ida została wyśmiana.
Podróże jako kobieca ekstrawagancja
W 1842 roku udała się w podróż do Istambułu, Palestyny i Egiptu. W związku z tym, iż nie dysponowała większymi oszczędnościami, żyła w prymitywnych warunkach, często głodowała. Jednak zrealizowała swoje marzenie i po dziewięciu miesiącach wróciła do Wiednia, by spisać swoją historię podróży w dzienniku. Książka „Podróż kobiety z Wiednia do Ziemi Świętej” stała się hitem (czterokrotnie ją dodrukowywano) i dała Idzie środki finansowe na kolejne wojaże.
Ida Pfeiffer nauczyła się języków obcych: angielskiego i duńskiego, by lepiej radzić sobie podczas kolejnych podróży. Trzy lata później zorganizowała wyprawę na Półwysep Skandynawski i Islandię, a w następnym roku wybrała się w pierwszą z dwóch podróży dookoła świata. Wszystkie swoje wędrówki dokładnie i barwnie opisywała w książkach podróżniczych, które w tamtym czasie były czymś wyjątkowym, jeśli pisane były przez kobiety – zwłaszcza podróżujące samotnie po niebezpiecznych terenach, np. zamieszkanych przez kanibali.
W 1857 roku wybrała się na Madagaskar – tam jednak wplątała się w konflikt wewnętrzny w kraju i dzięki wstawiennictwu późniejszego króla – Radamy II mogła bezpiecznie, ale pospiesznie opuścić kraj. Była to jej ostatnia podróż – pogorszył się jej stan zdrowia i wkrótce po powrocie do Wiednia zmarła.
Lady Hester Stanhope
Ta brytyjska podróżniczka żyjąca na przełomie XVIII i XIX wieku świetnie znała życie wyższych sfer. Jej ojciec był hrabią, a wujek – jeden z najbardziej wpływowych ludzi w Anglii (najmłodszy premier w Wielkiej Brytanii) zapisał jej całkiem sporą sumkę. Zapewniało jej to dobry start życiowy, jednak lady Stanhope „nosiło” i po śmierci brata, a także ukochanego sir Johna Moore’a opuściła Anglię. Wkroczyła wówczas na pokład okrętu „Jason”, by udać się w podróż. Wypłynęła na Morze Śródziemne. I tak zaczęło się jej życie w drodze. Życie kobiety niezależnej, pewnej siebie, odważnej i mającej zawsze ostatnie zdanie.
W czasie wędrówki z Turcji do Egiptu statek się rozbił i zatonął u wybrzeży wyspy Rodos. Lady Hester Stanhope straciła cały swój bagaż, w tym biżuterię i piękne suknie, na skutek czego dostojna dama zmuszona była do zmiany swojego stroju na to, co oferował los. Pamiętajmy, że to czas bardzo konserwatywny dla kobiet, zatem prowokacyjne noszenie przez lady Hester męskich spodni wywołało zgorszenie w nobliwej Anglii.
Awanturnica w drodze
Męski strój, ostry język okraszony przekleństwami, palenie fajki wodnej staną się zresztą odtąd wizytówką angielskiej lady. Awanturnicza natura lady Stanhope chyba jednak na tym nie ucierpiała. Rozbitkowie zostali ocaleni przez angielską załogę statku, który przetransportował ich do Aleksandrii, skąd po zwiedzeniu Egiptu lady udała się do Jaffy.
Tam po raz kolejny przełamała stereotyp europejskiej damy – zaczęła nosić strój typowy dla sułtanów: satynową koszulę, obszerne tureckie spodnie, czerwony wyszywany złotem kaftan, płaszcz zdobiony frędzlami. Kupiła konia, wynajęła wielbłądy oraz niewolników, a następnie udała się na pustynię. Beduini, którzy spotykali ją na swej drodze rzekomo nie mogli wyjść z podziwu dla tego niecodziennego widoku, nazywając ją „dotkniętą przez Allaha” (a więc zarazem niezwykłą, jak i niespełna rozumu), dostrzegając w niej wcielenie królowej Palmyry – Zenobii.
W 1812 roku przyjechała do Damaszku, gdzie została ugoszczona przez paszę. Zresztą władcy różnych plemion w tamtym okresie umawiali się z nią często na specjalne spotkania. W kolejnym roku ubrana jak Beduinka skierowała się do Palmyry. To wówczas Arabowie nazwali ją „królową pustyni”.
Poszukiwania skarbu
W 1814 roku zamieszkała w opuszczonym klasztorze w Libanie, a rok później udała się w podróż do Aszkelonu, by prowadzić pierwsze na terenie Ziemi Świętej prace archeologiczne i szukać cennego skarbu (rzekomo 3 milionów złotych monet zakopanych pod ruinami meczetu). Kiedy poszukiwania spełzły na niczym, lady Stanhope zamieszkała we wsi Dżun w imponującej posiadłości, która podczas buntu przeciwko sułtanowi Turcji stała się miejscem schronienia dla wielu uciekinierów.
Prowadziła wystawne i ekscentryczne życie, co doprowadziło ją do tego, iż popadła w tarapaty finansowe. Niektórzy twierdzą, że pod koniec życia sięgała też po substancje psychoaktywne. Odeszli służący, zostawił ją kochanek, który w Anglii rozpuścił plotki, że lady Stanhope jest „niezrównoważoną wariatką”. Osamotniona dama zmarła w swoim domu w 1839 roku. Pochowana została w oliwnym gaju w Mardż Ujun w Libanie.
Marianne North
Imponującą postacią jest także żyjąca w XIX wieku angielska podróżniczka, której pasją była przyroda. Marianne North, podobnie jak przedstawione wcześniej odważne kobiety, urodziła się w zamożnej rodzinie, w której ceniło się naukę i sztukę. W rodzinnym domu Marianne często gościli artyści i naukowcy, którzy rozbudzali wszechstronne zainteresowania przyszłej podróżniczki.
Pierwszą systematycznie rozwijaną pasją Marianne było malarstwo (wcześniej usiłowano z niej zrobić pianistę i śpiewaczkę), które jednak zeszło na drugi plan wraz ze śmiercią matki i rozpoczęciem intensywnych podróży w towarzystwie ojca. Razem z nim przez 14 lat zwiedzała Europę i Ziemię Świętą. Po jego śmierci Marianne pielęgnowała swoją pasję. Miała wówczas 41 lat i jako dojrzała kobieta zaczęła organizować odważne dalekie wyprawy: do Ameryki, na Jamajkę, do Brazylii.
Podróż dookoła świata
W 1875 roku udała się w podróż dookoła świat, podczas której połączyła miłość do poznawania rozmaitych zakątków świata z malowaniem przyrody. Jej prace miały ogromne znaczenie dla nauki – uwieczniała często nieznane gatunki roślin, owadów, ptaków. A trzeba też podkreślić, że były to czasy, gdy fotografowanie przyrody nie było jeszcze powszechną praktyką.
Trzy lata później zorganizowała wyprawę do Indii, której celem było poszukiwanie roślin związanych z hinduską literaturą. Efektem trwającej półtora roku podróży było ponad 200 obrazów.
W 1880 roku Karol Darwin namówił ją na eskapadę do Australii i Nowej Zelandii. Gdy wróciła do Anglii zorganizowała wystawę swoich obrazów, która okazała się wielkim sukcesem. Zmotywowana powodzeniem swoich prac stworzyła własne muzeum w Kew Garden. Ostatnią wyprawą Marianne North była podróż do Chile w latach 1884-1885. Po powrocie zamieszkała w Alderley, gdzie zmarła w 1890 roku.
Daisy Bates
Piątą postacią, o której warto wspomnieć, jest żyjąca na przełomie XIX i XX wieku australijska podróżniczka, a jednocześnie dziennikarka i antropolożka. Daisy Bates urodziła się w Irlandii, jednak los rzucił ją do Australii. Wcześnie osierocona, wychowywana była przez irlandzkich krewnych. Kiedy skończyła 23 lata, wyemigrowała do Australii, gdzie podjęła pracę guwernantki. Kolejne małżeństwa okazywały się dość niefortunne.
Ostatecznie zostawiła wszystko i w 1894 wyjechała do Londynu, gdzie podjęła pracę w redakcji jako dziennikarka. Pięć lat później wróciła jednak do Australii, by zbadać temat Aborygenów. Bezpośredni kontakt z plemieniem dawał szansę na poznanie ich języka, codziennego życia, religii wraz z mitologią i obyczajami plemiennymi. Zaowocowało to dokładnymi relacjami i słownikiem języka Aborygenów. W dowód uznania za swoją wieloletnią pracę nad tym tematem, została mianowana „Obrońcą Aborygenów”. Król Jerzy V przyznał jej tytuł komandora Orderu Imperium Brytyjskiego.
Alexandra David-Néel
Ta francuska podróżniczka żyjąca w XIX i XX wieku (zmarła w wieku 101 lat!) zapisała się w historii nie tylko jako wybitna znawczyni Tybetu, Była też diwą operową, dziennikarką i pisarką. Bliskie jej były ruchy anarchistyczne i feministyczne, z którymi sympatyzowała, dając temu wyraz w publikacjach.
Od najmłodszych lat okazywała niespokojną naturę – jako kilkuletnie dziecko uciekała z domu, by na własną rękę poznawać świat. Jako 21-letnia dziewczyna samotnie podróżowała do Anglii i Szwajcarii. Wybrała się też na odważną wyprawę rowerową z Brukseli do Hiszpanii i dookoła Francji. Pod wpływem fascynacji filozofią Dalekiego Wschodu wyjechała do Indii, by zgłębiać tamtejszą kulturę.
Podczas podróży do północnej Afryki poznała swojego przyszłego męża, który szybko zorientował się, że jego partnerka woli życie w podróży niż domowe ognisko. W 1911 roku ponownie wybrała się do Indii, zostawiając męża, któremu obiecała szybki powrót. Nie dotrzymała słowa – wróciła i to tylko na chwilę po 14 latach.
Głód życia w drodze
W planach miała już kolejne podróże – tym razem w kierunku środkowej Azji. Cały czas dbała o swój rozwój – uczyła się sanskrytu (starożytnego języka indyjskiego) i języka tybetańskiego. To umożliwiło jej nie tylko dotarcie do buddyjskich klasztorów, ale też rozmowy z przewodnikami duchowymi, którzy otwierali przed nią tajniki filozofii Wschodu.
Wraz z poznanym tam młodym mnichem pokonała Himalaje i przeżyła zimę w górach. W późniejszym okresie zwiedziła Japonię, Koreę, Chiny i Mongolię. Ostatnie dwadzieścia lat życia spędziła we Francji, pisząc o swoich licznych podróżach.
Martha Gellhorn
Ostatnia bohaterka to amerykańska dziennikarka i korespondentka wojenna żyjąca w XX wieku. Zasłynęła serią reportaży, w których opisywała Wielki Kryzys w Stanach Zjednoczonych. Jej teksty były na tyle przenikliwe i błyskotliwe, że zwróciły uwagę Eleanor Roosevelt – z czasem panie się zaprzyjaźniły.
Jej marzeniem jednak było zostać korespondentem zagranicznym i podróżować po świecie. W latach trzydziestych dopięła swego – przyjechała do Europy i zajęła się podróżami do miejsc, w których rodziła się historia XX wieku. Jednocześnie zaangażowała się w ruch pacyfistyczny.
Śledziła wojnę domową w Hiszpanii, narodziny i rozwój faszyzmu w Niemczech. A kiedy wybuchła II wojna światowa pisała reportaże z Finlandii, Hongkongu, Birmy, Singapuru i Wielkiej Brytanii. Była też świadkiem wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Dachau. Wszystkie te doświadczenia opisywała w reportażach, a potem w książkach, które cieszyły się ogromną popularnością.
Jej oddanie pracy, która była jej pasją przyczyniło się m.in. do rozpadu małżeństwa z Ernestem Hemingwayem. Historię tego burzliwego związku można poznać dzięki filmowi Philipa Kaufmana z 2012 roku – „Hemingway i Gellhorn”, gdzie w roli reporterki wystąpiła Nicole Kidman.
Niespokojny duch
Po zakończeniu wojny Gellhorn mieszkała w różnych miejscach na świecie. Dalej z ogromnym zaangażowaniem wykonywała swoją pracę, nieustannie narażając życie. Pracowała jako korespondentka podczas wojny wietnamskiej oraz izraelsko-arabskiej w 1967 roku, a także wojny domowej w Salwadorze. Relacjonowała proces zbrodniarza wojennego Adolfa Eichmanna oraz inwazję Stanów Zjednoczonych na Panamę. W połowie lat dziewięćdziesiątych pracowała w Brazylii, gdzie zajęła się tematem przemocy.
Była to jej ostatnia praca w terenie – potem przeniosła się do Londynu, gdzie zmarła pokonana przez chorobę nowotworową.
Kobiety w drodze
Przedstawione sylwetki są tylko przykładem aktywności kobiet, które nie zawsze dawały się zamykać w salonach, by wywiązywać się z tradycyjnych ról społecznych.
W zestawieniu pominęliśmy wiele fascynujących postaci, jak choćby: Marię Czaplicką (odbyła wiele ekspedycji naukowych w głąb Syberii), Karen Blixen (która swoje życie w Kenii opisała w „Pożegnaniu z Afryką”), Annemarię Schwarzenbach (działaczkę antyfaszystowską, podróżującą i mieszkającą m.in. Afganistanie, Indiach czy kilku krajach Afryki), Amelię Mary Earhart (pierwszą kobietę, która przeleciała nad Atlantykiem – jako pasażerka w 1928 roku, a w 1932 roku – jako pilotka) czy Gertrude Bell, której historię przedstawił w filmie „Królowa pustyni” Werner Herzog.
I na koniec jeszcze jedna myśl Martyny Wojciechowskiej, która oczywiście także mogłaby być jedną z ważnych bohaterek dzisiejszego wpisu. Jej głosem pragniemy Was zainspirować:
Nigdy nie zapominajcie o tym, by brać z życia jak najwięcej, nie bójcie się ryzykować, płakać ani być szczęśliwymi. Najważniejsze to być w drodze. Każdego dnia robić krok do przodu.
Super tekst! gratuluje!!!
Doroto, bardzo dziękujemy za miłe słowa. Pozdrawiamy!