Polacy w świecie vs koronawirus #15: Mateusz o sytuacji w Toronto

Przewodnikiem po Toronto w czasie kwarantanny będzie mieszkający tam od czterech lat Mateusz. Na co dzień pracuje w banku, w wolnych chwilach intensywnie uczestniczy w życiu kulturalnym miasta i spogląda w niebo, wypatrując samolotów, które są jednym z jego wielu hobby. Poznajcie kanadyjską rzeczywistość w cieniu pandemii oczami przesympatycznego mieszkańca Toronto. 

mateusz toronto koronawirus

Kiedy tylko sięgam pamięcią do przeszłości i wspominam bohatera dzisiejszej relacji, natychmiast przed oczyma migają scenki z udziałem prawdziwego dżentelmena i młodego człowieka o nieograniczonych pokładach empatii. Mateusz zawsze prezentował prawdziwą klasę i wysoką kulturę. Jego wizytówką były nienaganne maniery i umiejętność odnalezienia się w każdym miejscu i towarzystwie. To facet z zasadami i olbrzymim poczuciem humoru, którym potrafił rozładować każdą napiętą sytuację. Wrażliwy, pełen serdeczności i ludzkiego ciepła. Nie zdarzyło mu się przejść obojętnie wobec problemów innych. Wzbudzając zaufanie, nigdy go nie nadużył. Zawsze szczery i bezpośredni, a przy tym taktowny i dyskretny. No i wiecznie uśmiechnięty, wyłapujący w każdej sytuacji promyk optymizmu.

Jak jeszcze go zapamiętałam? Jako osobę o wielkim talencie lingwistycznym, przy czym nauka języków obcych była dla niego czystą przyjemnością. To także wielki fan czworonogów i obrońca praw zwierząt. Pożeracz książek, chętnie wdający się w mądre rozmowy o literaturze. Miłośnik sztuki, podróży i jednego z największych krajów na świecie.

Spełnienie kanadyjskiego marzenia 

Mateusz Lorkiewicz na dobre zakochał się w Kanadzie osiem lat temu, choć już znacznie wcześniej jego serce mocniej biło na widok czerwonego liścia klonu na białym tle. Jednak to właśnie w grudniu 2012 roku przyleciał na dziesięć dni do wymarzonego kraju. Od tego momentu nie potrafił już uwolnić się od myśli o terenach rozciągających się od Oceanu Atlantyckiego do Spokojnego i Arktycznego. I dlatego potem, już po skończeniu studiów, regularnie odwiedzał ojczyznę Ryana Goslinga i Jamesa Camerona. Wykorzystywał ten czas niemal do ostatniej minuty prawnych możliwości – zostając tam za każdym razem pół roku, by coraz bardziej wsiąkać w kanadyjskie środowisko, mentalność, zwyczaje…

O tym, że „trzynastka” bywa szczęśliwą liczbą przekonał się, kiedy to 13 maja 2016 roku postawił stopę na kanadyjskiej ziemi już nie jako czasowy turysta, ale rezydent – a więc osoba, która ma takie same prawa i obowiązki jak obywatel kraju, z wyłączeniem prawa głosu w wyborach. Jednak doskonale pamiętam, że Mateusz to człowiek konsekwentny i cierpliwy w dążeniu do postawionych sobie celów. Nigdy nie porzuca rozpoczętych tematów – nie dziwi więc, że obecnie jest trakcie domykania spraw związanych z otrzymaniem kanadyjskiego obywatelstwa.

kanada widok z góry na wieżowce

Uśmiechnięci Kanadyjczycy

Mój rozmówca mieszka w największym mieście Kanady – Toronto, w centralnej dzielnicy biznesowej tej metropolii – Downtown. To zachwycające miejsce jest jednocześnie najbardziej różnorodnym narodowościowo miastem na świecie, więc od razu wiem, że otwarty na multikulturowość Mateusz musi się tam świetnie odnajdywać. Sam już na wstępie podkreśla tę cechę Toronto. Dodaje dla ścisłości, że „miano najbardziej zróżnicowanego niegdyś należało do Nowego Jorku, ale zmieniło się to około 2000 roku” – właśnie na rzecz obecnego adresu Mateusza.

Kiedy dociekam, co przekonało Mateusza do Kanady, od razu wiem, że argumentami mógłby wypełnić stronice opasłej książki. Może będzie jeszcze okazja, by porozmawiać wyłącznie na ten temat? Na potrzeby dzisiejszej rozmowy, w której jednak chcemy się skupić na kanadyjskiej rzeczywistości w cieniu pandemii, musimy się ograniczyć.

W związku z tym Mateusz opowiadając o Toronto, kładzie akcent przede wszystkim na mieszkańcach jego drugiej ojczyzny: „Kanadyjczycy uchodzą, zaraz za mieszkańcami Skandynawii, za najmilszych i najbardziej uprzejmych ludzi na świecie, wiecznie gotowych do pomocy i nieustannie za wszystko przepraszających. Pomimo zimnych, śnieżnych i bardzo długich zim (obecnie jesteśmy w 210. dniu z temperaturą poniżej 20 stopni, a mamy już maj!), wszyscy ludzie są bardzo życzliwi. Uśmiechają się przy każdej nadążającej się okazji”. Sam wiecznie uśmiechnięty i pogodny musi się tam czuć jak ryba w wodzie. Podsumowuje tę część naszej rozmowy wyznaniem: „To moje miejsce na ziemi, którego na tę chwilę, nie zamieniłbym na żadne inne”.

Szczypta spontaniczności

Mateusz pracuje w jednym z największych banków w Kanadzie. Jest członkiem zespołu, który obsługuje większe biznesy i organizacje, m.in. rafinerie, linie lotnicze, kancelarie prawne, organizacje rządowe i pozarządowe. Odskocznią od odpowiedzialnej pracy jest to, co zawsze stanowiło konik Mateusza, czyli szeroko pojmowana kultura. Pamiętam go jeszcze z czasów licealnych, gdy jako pierwszy zawsze widniał na liście chętnych do wyjazdów na spektakle teatralne i różne koncerty. Nie odpuszczał nigdy spotkań z pisarzami i ludźmi sztuki, nawet jeśli wiązało się z niedogodnościami komunikacyjnymi i zaburzało komfort weekendowego wypoczynku.

I to zacięcie w nim pozostało, znajdując też w Kanadzie podatny grunt na uczestnictwo w życiu kulturalnym. Sam przyznaje: „Miasto, w którym żyję, sprzyja rozwijaniu tej pasji”. Wtrąca przy tym: „Z kulturą wiąże się też kuchnia, więc nierzadko staram się przyrządzać różne ciekawe potrawy w domu – i ze śmiechem dodaje: – czasem z marnymi skutkami, ale przecież liczą się też chęci”. Nowym hobby Mateusza stało się lotnictwo: „Odkąd zacząłem podróżować, zainteresowałem się też samolotami. Awiacja stała się odskocznią od przyziemnym spraw. Chętnie jeżdżę z moim psem w okolice lotniska, aby obserwować samoloty”. I skromnie puentuje fragment wypowiedzi na temat swojej kanadyjskiej codzienności: „Poza pracą moje życie jest całkiem normalne, bez żadnych ekscesów, z niewielką szczyptą spontaniczności”.

kolejki do sklepów i zmniejszony ruch samochodowy z powodu epidemii koronawirusa w toronto

Pandemia i szał zakupów

Jestem ciekawa, jakie piętno odcisnęła pandemia na pogodnych i uprzejmych mieszkańcach Toronto. Jak przebiegały kolejne etapy zmian w codziennych zwyczajach? Z jakimi ograniczeniami muszą się borykać Kanadyjczycy? Rozmawiam z Mateuszem 3 maja, więc mój rozmówca cofa się do ostatnich tygodni i je odtwarza: „Pierwsze sygnały o epidemii nie przyniosły żadnej rewolucji. Większość ludzi żyła swoich dotychczasowym życiem. Pamiętna środa, kiedy WHO ogłosiła pandemię, zmieniła jednak dość dużo. Jak w wielu innych krajach ludzie zaczęli kupować wszystko na wielką skalę: produkty z długim terminem ważności, jajka, środki czystości. – Po chwili z sarkazmem dodaje: – No i ten cholerny papier toaletowy, którego zapasy są do teraz, nie tylko dla mnie, wielką zagadką”.

Mateusz kontynuuje: „Na początku, po ogłoszeniu pandemii, Toronto opustoszało. Wszyscy pozamykali się w domach i bali wychodzić. Jedynymi śmiałkami były osoby robiące właśnie te gigantyczne zakupy w supermarketach. Metro było kompletnie puste”. Aby unaocznić tę sytuację pokazuje zdjęcie wykonane na największej torontyjskiej stacji przesiadkowej Bloor-Yonge o godzinie 17:30, czyli w godzinie szczytu.

opustoszała największa stacja matra w toronto z powodu koronawirusa

Ograniczenia w życiu Kanadyjczyków

Drążę temat restrykcji i zakazów, więc Mateusz opowiada: „Dzieciaki przestały chodzić do szkoły z początkiem marca. W tym samym czasie zaczęto zamykać non-essential biznesy, takie jak sklepy odzieżowe, galerie handlowe, salony fryzjerskie i piękności czy restauracje – z zastrzeżeniem możliwości zakupów na wynos. Mieszkańcy zostali poproszeni o pozostanie w domach i wychodzenie jedynie w sytuacjach nie cierpiących zwłoki. – Po chwili Mateusz zastrzega: – Jeśli ktoś jednak zdecydował się na piknik w parku z udziałem maksymalnie dwóch osób, nie był karany mandatami, lecz musiał udowodnić, że mieszka ze swoim kompanem pod tym samym adresem. Jeśli tego nie potrafili zrobić, dopiero wówczas uczestnicy byli wypraszani z parku”.

Mój rozmówca zwraca przy tym uwagę, że warunki pogodowe sprzyjają pozostawaniu w swoich czterech ścianach. „Aura pomaga w zachowywaniu zdrowego rozsądku, aby nie wychodzić z domu bez konieczności, bo niewielu ludziom po prostu chce się przebywać w zimnie i wietrze na zewnątrz”.

Dopytuję o inne ograniczenia, które pojawiły się w związku z ogłoszeniem pandemii. „Jak dotąd tylko dwie sieci handlowe wprowadziły reżim sanitarny w postaci konieczności noszenia maseczek i rękawiczek podczas robienia zakupów. Inne natomiast pilnują liczby klientów przebywających w tym samym czasie w sklepie, co też zapewne jest ciężką i odpowiedzialną pracą. Poza tym – każda osoba przyjeżdżająca z zagranicy musi poddać się dwutygodniowej kwarantannie. Za jej złamanie grozi kara do 1 mln CAD”.

Pomoc w kryzysie

Pandemia ograniczyła nie tylko wolności osobiste, ale też przyniosła ze sobą konsekwencje gospodarcze, które pewnie już teraz są bardzo dotkliwe dla wielu rodzin i przedsiębiorstw. Wiele osób zostało pozbawionych źródeł dochodu, część już straciła pracę, a mnóstwo stanowisk pracy jest zagrożonych. Pytam więc, na jakiego typu pomoc ze strony państwa mogą liczyć mieszkańcy Kanady. „Ludzie, którzy stracili pracę przez sytuację wywołaną epidemią dostają zapomogi w wysokości 2 tys. CAD miesięcznie – mówię o każdym, kto złoży wymaganą aplikację. Ci, którzy mają swoje biznesy, a sytuacja wymusiła ich zamknięcie, kwalifikują się również na takie wsparcie i mogą liczyć na sowitą pomoc państwa”.

Mieszkańcy Toronto w nowej rzeczywistości

Życie w nowej rzeczywistości wymaga od nas wiele wyrzeczeń i jeszcze więcej opanowania czy cierpliwości. Rodzi też skrajne emocje i postawy, takie jak strach, irytacja, bunt, czasem rezygnacja i apatia. Każdy przecież inaczej radzi sobie ze zmianami, a jeśli są one podszyte ciągłą niepewnością – mogą odkrywać zupełnie nieznane oblicza nas samych.

zmniejszony ruch samochodowy w toronto po ogłoszeniu pandemii koronawirusa

Mateusz opowiada też, w jaki sposób zareagowali na nową sytuację mieszkańcy Toronto. „Ludzie z mojego otoczenia rożnie przyjęli wiadomość o pandemii. Niektórzy byli na tyle wystraszeni, że przychodzili do pracy z płaczem, codziennie pytając, kiedy wreszcie zaczniemy pracować z domu. Jednego dnia młoda kobieta nakrzyczała na mnie, gdy próbowałem wejść do windy, do której ona wsiadła wcześniej. Powiedziała, że sobie nie życzy, bym z nią jechał. Inni natomiast podchodzili do nowej rzeczywistości z dystansem, akceptując zaistniałą sytuację i podporządkowując się wytycznym. – Tutaj Mateusz wtrąca, że sam właśnie do tej grupy należy. Po chwili jeszcze wspomina o wyznawcach teorii spiskowych. – Są też tacy, którzy twierdzą, że nie ma żadnego wirusa, a rządy kłamią, chcąc zatrzymać nas w domach, by zrobić to i owo bez naocznych świadków”.

Zmęczenie kwarantanną

Podsumowuje ten wątek stwierdzeniami: „Nie powiedziałbym, że wszyscy ludzie się boją, lecz maseczka na twarzy stała się tymczasową normą. – Mateusz wskazuje też inne przykłady zmian w codziennych nawykach: – Tak samo jest z zachowaniem dystansu w przestrzeni publicznej. Ludzie pilnują, by te odległości na ulicach były bezpieczne. A kiedy chodnik nie jest wystarczająco szeroki osoby mijające się schodzą na jezdnię. Jeśli jest się w sklepie i przy stoisku wybiera się na przykład owoce bez rękawiczek, to inni patrzą na taką osobę dziwnym wzrokiem, zastanawiając się co z nią nie tak?”

Dowiaduję się też od Mateusza, że tydzień temu odbył się pokojowy protest pod budynkiem rządu. „Domagano się otwarcia wszystkich gałęzi gospodarki. – Po czym dodaje: – Ludzie najprawdopodobniej są już zmęczeni tą całą sytuacją i po prostu chcieliby wrócić do dawnego życia”.

Czy wirus zostanie z nami na zawsze?

Czy życie Mateusza wywróciło się na skutek pandemii? Co się zmieniło w pracy zawodowej? Jak wygląda codzienne załatwianie przyziemnych spraw? „Moja grupa zawodowa była ostatnią, która zaczęła pracować z domu. Większość naszego departamentu opuściła biura w połowie marca – relacjonuje mój rozmówca. – W poniedziałek rozpocznie się czwarty tydzień mojej pracy zdalnej. Nie powiedziałbym, że to lubię, ale niestety nie mieliśmy wyboru”. Jeśli chodzi o pozazawodową aktywność, to okazuje się, że pandemia przyniosła niewiele radykalnych zmian. „Poza niedogodnościami w postaci konieczności czekania w kolejce przed wejściem do sklepu – nie odczuwam jakiś utrudnień w załatwianiu codziennych spraw. Oczywiście wiele innych sklepów jest zamkniętych, jednak w dzisiejszych czasach, w dobie Internetu, zrobienie zakupów nie jest niemożliwe”.

Na koniec proszę Mateusza, by podzielił się swoimi refleksjami zbudowanymi przez nową rzeczywistość, w której jest wiele niepewności i niewiadomych. „Respektuję wprowadzone przepisy, których celem jest przecież ochrona naszego zdrowia i życia. Początkowo, wydawało mi się to bardzo trudne, ale już się przyzwyczaiłem. Nie boję się o siebie, a o moich bliskich – jeśli chodzi o ich zdrowie. Gdy myślę o pracy – obawiam się, że mogę dostać tymczasowe wypowiedzenie. Jednak na razie się tym nie przejmuję i wierzę, że będzie dobrze”.

Realizm łączy z optymistyczną nutą i w podsumowaniu stwierdza: „Czytając czy słuchając wypowiedzi wirusologów twierdzących, że wirus zostanie z nami na zawsze – możemy być wręcz pewni, że na początku będzie miało to wpływ na nasze życie i światową gospodarkę. Nie wiemy, jak to długo potrwa i nie możemy być pewni, czy to się w ogóle kiedykolwiek skończy, lecz nie jesteśmy w tym sami. – Optymistycznie dodaje na koniec: – Na pewno niebawem wrócimy do tych czasów, kiedy wyjście do supermarketów nie będzie traktowane jako rozrywka”.

 

*wszystkie zdjęcia należą do Mateusza i są udostępnione za jego zgodą

Jeśli uważasz, że ten tekst może zainteresować Twoich znajomych - dmuchnij nam w żagle i udostępnij go dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *