Polska drużyna zachwyca się Plovdiv

W Plovdiv zaledwie po dwóch dniach czujemy się jak u siebie. Miasto od pierwszych minut „kupiło nas” swoim klimatem. Nic więc dziwnego, że kolejny dzień zaczynamy od wizyty w recepcji i prośbie o przedłużenie pobytu o jeszcze jedną noc. W hostelu nadal jesteśmy jedynymi gośćmi, więc obsługa pracująca na trzy zmiany będzie miała nad kim czuwać przez najbliższe dni😉 A my ruszamy na śniadanie i zwiedzanie Plovdiv. (Pierwsze dni opisaliśmy w poprzednim poście.)

Bułgarskie śniadania – pierwsza klasa!

Kiedy pojawiamy się w lokalnej knajpce (dziś nieco wcześniej, bo jest przed 11), właściciel wita nas jak starych znajomków. Wykrzykuje: „Dzień dobry, polska drużyna!”. A my opychamy się bez opamiętania. Na stole pojawiają się omlety, szopskie sałatki i specjał bułgarski, który mimo swojej prostoty kładzie nas na kolana – sałatka jogurtowa (ogórek z gęstym jogurtem i dodatkiem orzechów włoskich). Przyznajemy przy tym, że zachwyty nad bułgarskimi jogurtami nie były ani trochę przesadzone. Nie mają sobie równych – koniecznie próbujcie gdzie się da (jogurty na całych Bałkanach są pyszne, ale konsystencja bułgarskiego to zupełnie inny level)!

dom na skale w Plovdiv

Zwiedzanie Plovdiv

Po południu idziemy na jedno z sześciu wzgórz, na których położone jest Plovdiv (w przeszłości było ich siedem). Naszym celem jest tzw. Wzgórze Wyzwolicieli, na szczycie którego wzniesiono pomnik Aljoszy Karmazynowa. Wejście na szczyt jest łagodne, a widoki rozpościerające się po drodze nakazują przystanki i złapanie oddechu. Kiedy znajdujemy się u celu, trudno ogarnąć wzrokiem monumentalny pomnik symbolizujący sowieckiego żołnierza.

zwiedzanie plovdiv i wejście na wzgórze wyzwolicieli

Nieśpiesznie schodzimy ze wzgórza i kierujemy się w stronę antycznego teatru. Po drodze zatrzymujemy się na kawie i czytamy w necie o miejscu, które za chwilę mamy zamiar zobaczyć. Jesteśmy ciekawi, jak wypadnie na tle zdecydowanie bardziej osławionych teatrów w Grecji czy Rzymie.

Ten plovdivski obiekt powstał w 116-117 roku naszej ery i szczyci się tym, że może pomieścić do 7000 widzów. Kiedy docieramy na miejsce, okazuje się, że za godzinę rozpocznie się koncert jazzowy. Wezmą w nim udział trzy śpiewające artystki. W związku z tym nie można wejść na teren teatru, aby go zwiedzić. No nic, kupujemy piwko i czekamy na rozpoczęcie koncertu, którego fragmenty obejrzymy jako gapie przez płot. Udaje nam się zobaczyć występ pierwszej wokalistki, która ma naprawdę niezły głos. Widok muzyków na tle antycznego teatru i zachodzącego słońca zostaje w pamięci.

koncert jazzowy na deskach koloseum w Bułgarii

Artystyczna mekka w Plovdiv – Kapana

Zapada zmrok i powoli zmierzamy w stronę hostelu. Wybieramy drogę prowadzącą przez artystyczną dzielnicę miasta – Kapanę. Jej granice są oznaczone charakterystycznymi trójkątnymi chorągiewkami. Za każdym razem, gdy skręci się w jakieś zaułki, można się upewnić spoglądając w górę, czy dalej znajdujemy się na Kapanie. Dzielnicę wypełniają liczne kawiarnie, małe sklepiki i fajne restauracje, często z muzyką na żywo. O tej porze dzielnica tętni życiem i naprawdę ciężko znaleźć tu wolne miejsce. Naszą uwagę przykuwają liczne murale i graffiti – niektóre z nich to prawdziwe arcydzieła. Postanawiamy wrócić tu jutro żeby w świetle dnia zobaczyć je jeszcze raz.

streetart w bułgarskim Plovdiv

streetart bułgaria plovdiv

Kolejny dzień w Plovdiv kończymy piwkiem w lokalnej knajpce. Mamy poczucie, że Plovdiv ma nam jeszcze wiele do zaoferowania i chętnie tu jeszcze kiedyś wrócimy.

Jeśli uważasz, że ten tekst może zainteresować Twoich znajomych - dmuchnij nam w żagle i udostępnij go dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *