W rytmach Eminema i francuskiego rocka w stronę Albanii

Rano pakujemy ekwipunek i jeszcze nie wiemy dokąd ruszyć dalej. Zjadamy burek w lokalnej piekarni, a potem idziemy do dworcowego baru na kawę z zamiarem, by na spokojnie przejrzeć internetowe sugestie co do dalszego kierunku.

Opuszczamy Czarnogórę

Decydujemy, że najlepszą opcją pod względem ekonomicznym będzie wydostanie się z Czarnogóry i odpoczynek w Albanii. Znajdujemy dobrą miejscówkę na złapanie stopa i bardzo szybko zatrzymuje się auto, które zmierza w stronę Budvy. W samochodzie poznajemy się z ojcem i córką – Turkami mieszkającymi w Czarnogórze. Dla dziewczyny uczącej się języka koreańskiego i szlifującej angielski to okazja, by opowiedzieć o swoich szerokich zainteresowaniach Azją. Podwożą nas do drogi prowadzącej w kierunku Albanii.

Słońce pali niemiłosiernie, nie ma się gdzie schronić, a zatrzymujące się samochody oferują podwiezienie do Budvy za kilka euro (zdarzali się i tacy, którzy liczyli na 30€).

Świat jest mały!

Przez moment tracimy nadzieję, ale po jakimś czasie zatrzymuje się młody chłopak w starym zdezelowanym aucie. Bez jakichkolwiek negocjacji finansowych oferuje podwiezienie nas do Baru.

3 osoby w samochodzie
Szczęśliwi, wskakujemy do samochodu i w rytmie starych kawałków Eminema pędzimy przed siebie. Szybko łapiemy dobry kontakt i znajdujemy mnóstwo tematów do rozmowy. Nasz kierowca jest bardzo towarzyski i otwarty. To wychowujący się w Stanach Zjednoczonych Turek, który od pewnego czasu mieszka w Czarnogórze i w Barze prowadzi swój hostel.

W pewnym momencie wymieniamy zaproszenia fejsbukowe i okazuje się, że mamy wspólnego znajomego… rodzonego brata! Tomek w ubiegłym roku samotnie podróżował rowerem do Turcji. Podczas trwającej sześć miesięcy wędrówki na jego drodze pojawił się właśnie nasz kierowca, z którym spędził trochę czasu. Trudno czasem uwierzyć w takie zbiegi okoliczności!
Jazda upływa w przyjacielskiej atmosferze – kierowca częstuje nas papierosami, zatrzymuje się w sklepie, by nam kupić zapas wody, pokazuje Bar i decyduje, że nas podwiezie dalej niż pierwotnie planował. Otrzymujemy też namiary na jego hostel, gdyby kiedyś Bar pojawił się w naszych planach.

Wysiadamy na drodze prowadzącej do Albanii i znów ani skrawka cienia – w oddali lasy i góry. Trudno, determinacja wzrasta, by jak najszybciej znaleźć się w jakimkolwiek samochodzie.

Romantyzm kierowcy prowadzący na manowce

Po upływie około 30 minut zatrzymuje się auto z francuską rejestracją. Kierowca informuje, że może nas podrzucić parę kilometrów, co przyjmujemy z entuzjazmem. Byle schronić się przed palącym słońcem.
Z rozmowy dowiadujemy się, że samotnie podróżuje po Czarnogórze i jest świeżo po rozstaniu z kobietą. W odtwarzaczu niemal przez całą drogę zapętla się jeden melancholijny rockowy kawałek, który wpada nam w ucho. Pytamy, kim jest wykonawca tego utworu i kierowca, którego potem ochrzciliśmy mianem „Smutnego Francuza”, ożywia się i opowiada o muzyku – Alanie Stivellu, pokazuje płytę i wskazuje piosenkę „Brezhoneg ‚raok”. Po drodze zatrzymuje się przy straganie z owocami i kupuje winogrono, które potem dostajemy w prezencie.

alan stivell album

Wysadza nas w miejscu, które w jego przekonaniu będzie właściwe, by złapać dalej transport. Intencje miał jak najlepsze, a nasza czujność została nieco uśpiona i przez lejący się z nieba żar, jak i przez melancholijną balladę.
Wysiadamy na pustej drodze. W odleglej dali majaczą jakieś małe budynki, a wokół nas nie ma niczego. Zapasy wody na wykończeniu, doskwiera nam głód po całodziennej jeździe i jedyne, co nas ratuje, to ofiarowane winogrono.

Sprawdzamy lokalizację i przypuszczenia nie są błędne – jesteśmy w niewłaściwym miejscu (przy Ada Bojana). Jest po piątej, po raz kolejny tego dnia znaleźliśmy się na pustej drodze w niemiłosiernym skwarze.

Spotkanie z „kosynierem”

Zanim zdążyliśmy przegadać sytuację, pojawia się jedyny jak na razie pojazd. Jednośladowy… Na rowerze zmierza w naszą stronę starszy pan trzymający w dłoniach kosę. „Śmierć się zbliża” – żartujemy. Zatrzymuje się i zaczyna pogawędkę, zastanawiając się, co robimy w tych okolicach. Od niego dowiadujemy się, że koniecznie musimy się cofnąć jakieś 30 kilometrów, jeśli zamierzamy przedostać się do Albanii. „Kosynier” żartuje i poprawia nam nastrój.

czarnogóra odpoczynek w ulcinj nieopodal ada bojana

Z Belgami do Ulcinj

Przechodzimy zatem na drugą stronę drogi i wystawiamy kciuk na widok jadących z odległej plaży samochodów. Większość stanowią auta wypełnione rodzinami, więc nasze szanse na transport są nikłe.
A jednak… po około 20 minutach zatrzymuje się Renault z belgijską rejestracją. W środku przemili ludzie – małżeństwo (Czarnogórzanki i Albańczyka mieszkających od lat w Belgii) oferujące, że może nas podrzucić do Ulcinj – miasteczka położonego blisko granicy z Albanią. Po drodze opowiadają o Albanii, zachwalają gościnną naturę mieszkańców kraju, do którego się wybieramy. Mężczyzna pali jak smok – odpala niemal jednego papierosa od drugiego. Częstuje nas, ale nie dotrzymujemy mu tempa. Po drodze dzwonią do syna, pytając o ewentualne noclegi w Ulcinj. Ceny nie z naszej półki budżetowej, więc dziękujemy.

Kiedy wysiadamy w Ulcinj, zapada zmrok. Nie jest to dobry czas na dalszą drogę, a tym bardziej na przekraczanie granicy. Poza tym jesteśmy tak głodni po całym dniu przemieszczania się, że myślimy przede wszystkim o jedzeniu. Przy drodze dostrzegamy knajpkę, więc nogi same nas tam prowadzą. Zamawiamy dwie porcje tas kebap i szukamy noclegu. Okazuje się to trudne – oferta jest bardzo uboga i zamawiamy nocleg w jednym z nielicznych wolnych pensjonatów. Kiedy tam się pojawiamy i poznajemy warunki, trudno nam uwierzyć, że coś takiego znalazło się w ofercie Bookingu. To miejsce chyba wyłącznie dla desperatów. A więc i dla nas tej nocy. Byle do rana i do przodu!

 

Wpis jest relacją z autostopowego wyjazdu na Bałkany i do kilku sąsiadujących z nimi krajów. 

Jeśli uważasz, że ten tekst może zainteresować Twoich znajomych - dmuchnij nam w żagle i udostępnij go dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *