Sofia zaliczona. Czas ruszać dalej, by poznać Bułgarię nie tylko od strony stolicy. Wieczorem zdecydowaliśmy, że udamy się do Plovdiv – oddalonego o ok. 150 km od Sofii jednego z najstarszych miast Bułgarii, które zostało wybrane Europejską Stolicą Kultury w 2019 roku (o Stolicy Kultury z roku 2018 wspominaliśmy w tym wpisie).
Żegnamy Sofię bez większych sentymentów
Po szybkim śniadaniu zarzucamy plecaki i maszerujemy w kierunku obrzeży miasta. Droga ciągnie się w nieskończoność, mapa wskazuje ładnych parę kilometrów do miejsca, w którym można by ewentualnie próbować złapać stopa. W jednym z mijanych parków robimy małą przerwę i rozmawiamy z dwoma dziewczynami, które stanowczo nam odradzają dalszy marsz. Twierdzą, że szanse na to, że ktoś na tej drodze się zatrzyma i nas zabierze do Plovdiv są naprawdę nikłe. Doradzają jazdę autobusem, dodając, że w ogóle ze stopowaniem w Bułgarii może być słabo. No cóż – nie chcemy całkiem przekreślać planów i spróbujemy przekonać się o tym na własnej skórze. Teraz jest już jednak dość późno, a koniecznie chcemy wydostać się z Sofii.
Po krótkiej naradzie decydujemy, że cofniemy się i podążamy w kierunku dworca autobusowego. Po drodze zatrzymujemy się przy budce z jedzeniem i posilamy się chyba najgorszym kebabem w naszym życiu (którego większość trafia do kosza).
Bułgarska kuchnia, w której zakochujemy się od pierwszego kęsa
O 19 ruszamy do Plovdiv i po dwóch godzinach trafiamy na miejsce. Kierujemy się do knajpki, by przy piwku znaleźć lokum na najbliższe dwie noce – tyle czasu zamierzamy zostać w Plovdiv. To tylko wstępny plan, a w naszej podróży wszystko jest płynne, więc rzeczywistość może zweryfikować każdą decyzję.
Następny dzień upływa pod znakiem totalnego lenistwa. Śpimy do południa i niewiele nam się chce. A w związku z tym, że „nic nie musimy” – śniadanie jemy o 14 w położonej blisko hostelu lokalnej knajpce. Właściciel serwuje nam na dobry początek dnia tradycyjny chłodnik bułgarski – tarator. Pyszna zupa z ogórkami na mlecznej bazie gasi pragnienie i przygotowuje na ciąg dalszy bułgarskich specjałów. Szef knajpki wdaje się z nami w pogawędkę i oczywiście na wiadomość, że jesteśmy z Polski, przywołuje nazwisko naszego piłkarza. Lewandowski stał się znakiem rozpoznawczym w każdym zakątku świata, zastępując Wałęsę i Jana Pawła II.
Kiedy odchodzimy od stołu z pełnymi brzuchami wiemy, że załatwiliśmy za jednym razem śniadanie i obiad. Jaka oszczędność 😉
Oczarowanie Plovdiv
Na pierwsze spotkanie z miastem wychodzimy dopiero po 18 – wreszcie wypoczęci i zrelaksowani. Podejmujemy też decyzję, że przedłużymy sobie pobyt o jedną noc. W hostelu zostaje to przyjęte z entuzjazmem – w przestronnym budynku jesteśmy jedynymi gośćmi. Końcówka sezonu nie przyciąga zbyt wielu turystów do Plovdiv. Dla nas to dobra wiadomość – być może nie trzeba się będzie przeciskać przez tłumy.
Przemierzamy leniwie deptak Knyaza Aleksandra I. Świadomość, że pod ziemią w tej części miasta znajdują się ruiny antycznego stadionu, dodaje smaczku temu spacerowi. Część ruin została odkryta w 1923 roku i można tam przysiąść, by poczuć starożytnego ducha miasta.
Z tego też punktu widoczny jest jeden z najstarszych oraz największych meczetów architektury osmańskiej na Bałkanach. To meczet Dżumaja, który świadczy o wielokulturowym charakterze miasta.
Na deptaku co krok przypomina się o tym, że Plovdiv w przyszłym roku stanie się Europejską Stolicą Kultury, a przedsięwzięciu przyświeca hasło „Together”. Harmonogram wydarzeń jest cały czas wzbogacany kolejnymi pomysłami. Mijając barwny napis z mottem dla Plovdiv w 2019 roku, naszą uwagę przykuwa postać, która siedzi na murku i nadstawia ucha. To rzeźba Milo – ekscentrycznego plotkarza mieszkającego w Plovdiv w latach 60-tych ubiegłego wieku. Podeszliśmy do niego, by mu też zdradzić parę tajemnic 😉
Dzień kończymy kawą wypitą niedaleko tzw. śpiewających fontann zlokalizowanych niedaleko parku cara Simeona. Potem udajemy się do rekomendowanej przez wiele osób restauracji Hemingway, gdzie przy sałatce szopskiej, a potem piwku zgodnie decydujemy, że pobyt w Plovdiv to strzał w dziesiątkę. To naprawdę klimatyczne miasto z duszą.