O tym, jak wygląda codzienność w dobie pandemii w jednym z najbogatszych i niezwykłych miast na świecie opowiada energiczna Martyna, która pięć lat temu wyjechała z Polski, by realizować marzenia. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich pracuje w amerykańskim szpitalu jako pielęgniarka wybudzeniowa. Czas wolny wypełniają jej sporty ekstremalne, których jest fascynatką.
Kiedy przed wieloma laty poznałam Martynę Okońską, od razu wiedziałam, że to dziewczyna, która dokładnie wie, nie tylko czego chce, ale też i jak to zdobędzie. Energiczna, żywiołowa, zdecydowana i konkretna. Żadne tam pitu-pitu, pogaduszki o pogodzie i modzie, ploteczki dla zabicia czasu. Doskonale zorganizowana, dążąca do celów wyznaczanych kolejnymi zdecydowanymi krokami. Kobieta-żyleta. Gdy rozmowy towarzyskie grzęzły w bagnistych wątkach, interweniowała ostrym dowcipem, a na mdłe zaczepki potrafiła reagować ciętymi ripostami. Mistrzostwo towarzyskiego bon-tonu w jej wykonaniu polegało na tym, że umiejętnie balansowała z konstruktywną krytyką i talentem prawienia komplementów.
Pielęgniarska misja w świecie
Taką ją zapamiętałam. Dlatego wcale nie zdziwiłam się, gdy po kilku latach okazało się, że swój plan konsekwentnie realizuje i spełnia się zawodowo. Jako absolwentka Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, przed pięcioma laty przeniosła swe życie najpierw do Oksfordu, gdzie pracowała w John Radcliffe Hospital. W ubiegłym roku przeprowadziła się do stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W Abu Zabi znalazła zatrudnienie w jednym z amerykańskich szpitali Cleveland Clinic, gdzie pracuje na bloku operacyjnym jako pielęgniarka wybudzeniowa. Poza tym przeprowadza kaniulacje żył obwodowych i zajmuje się leczeniem ostrego bólu pozabiegowego. Kontroluje pacjentów, którzy mają za sobą poważniejsze zabiegi i wymagają podania silnych leków opioidowych. Praca, która wiąże się z ogromną odpowiedzialnością, daje Martynie satysfakcję i poczucie, że robi coś naprawdę ważnego i potrzebnego.
Ekstremalne odskocznie
Stres, który naturalnie wpisany jest w tę misję, znajduje ujście w ukochanym hobby Martyny. Całe napięcie ulatuje z niej – i to nie tylko w przenośni, ale i dosłownie, gdy tylko zmienia szpitalny uniform w kombinezon do skoków spadochronowych. A te wpisane są regularnie w jej tygodniowy rytm zajęć. Skoki adrenaliny dostarczają jej także inne ekstremalne sporty, których jest fascynatką. Życie na Al Reem Island jest rajem dla takich osób jak ta młoda, pełna optymizmu kobieta.
Pandemia oczywiście wiele zmieniła. Zarówno w życiu zawodowym, w którym pojawiły się nowe zadania i zagrożenia, jak i w sferze prywatnej, w której m.in. nie ma miejsca na skoki ze spadochronu. Na szczęście – dla tak aktywnej osoby, jaką jest Martyna – nadal można pływać na kitesurfingu czy uprawiać jogging, z zastrzeżeniem jednak, że robi się to w solowym wydaniu.
Podobnie jak większość ludzi w obecnej sytuacji, Martyna spędza czas wolny w izolacji. I szczerze przyznaje, że nie nie znosi tego najlepiej, bo – jak sama siebie określa – jest bardzo „out door person”. Nawet zapierający dech w piersiach widok roztaczający się z jej pięknego mieszkania nie jest w stanie zrekompensować ograniczonych kontaktów towarzyskich.
Szpital w Abu Zabi a pandemia
Wracam do spraw zawodowych i pytam Martynę o jej pracę w szpitalu w czasie pandemii. Opowiada o tym, że wszyscy pracownicy zostali dodatkowo przeszkoleni w zakresie radzenia sobie w nowej sytuacji. W związku z tym, że jest ona dynamiczna i ciągle napływają nowe informacje o wirusie – to i instrukcje w szpitalu dostosowują się do tych zmian. Martyna mówi też o tym, że szpital, w którym pracuje, jest przygotowany na sytuację nagłego wzrostu zachorowań. Gdyby zaistniała taka potrzeba, otworzy tymczasowo dodatkowy oddział intensywnej terapii na jednej z tzw. „wybudzeniówek”. Należy mieć nadzieję, że do tego nie dojdzie…
Reakcja Emiratów Arabskich
Pytam Martynę o atmosferę w Abu Zabi w pierwszych dniach po ogłoszeniu pandemii. Przypomina, że na początku nie odczuwało się większych zmian – ani w zakresie organizacyjnym, ani w sferze zachowań ludzi. Nie wprowadzono żadnych obostrzeń, więc i mieszkańcy nie mieli podstaw do obaw, tym bardziej, że nie zgłaszano żadnych przypadków zarażeń w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Po pewnym czasie jednak zamknięto szkoły, sklepy, kina, restauracje itp. Zalecono pracę zdalną.
Od dwóch tygodni w nocy przeprowadza się dezynfekcję ulic, transportu i miejsc publicznych, co wiąże się też z ograniczeniem ruchu o tej porze. Mieszkańcy Abu Zabi nie powinni się przemieszczać między godziną 20:00 a 6:00 rano. Zakaz ten nie dotyczy oczywiście osób, które w tym czasie udają się czy wracają z pracy – takich choćby jak pracująca w szpitalu Martyna. Jakie jeszcze zmiany zaszły w Emiratach Arabskich? Zakazano zgromadzeń, w tym również domowych imprez, w których uczestniczyłaby większa liczba osób. Za złamanie zakazu grożą kary pieniężne. W marketach wprowadzono nakaz noszenia maseczek i rękawiczek.
Dyscyplina w nowej sytuacji
Martyna zaznacza: „Ludzie się od razu podporządkowali nowym zasadom. Nie buntowali się. Boją się zarazić, więc się izolują. Ale też przed łamaniem zakazów powstrzymuje ich groźba wysokich kar”. Podobnie jak w innych miejscach na świecie, tak i w Abu Zabi powstają inicjatywy pomocy tym, którzy nie mogą sobie poradzić w izolacji. Wiele firm oferuje dostawy towarów do domu – tak, by ograniczyć opuszczanie domów. Ludzie mogą też załatwiać rozmaite sprawy urzędowe dzięki internetowi – od kredytów bankowych po wizyty kontrolne u lekarzy.
Martyna podkreśla, że nadal mówi się o znikomej liczbie osób zarażonych w kraju. Wyraża nadzieję, że sytuacja na całym świecie zostanie jak najszybciej opanowana i pokonamy pandemię, by cieszyć się codziennością wolną od strachu. I by znów móc być „out door person”.
*wszystkie zdjęcia należą do Martyny i są udostępnione za jej zgodą