O tym, jak wygląda obecnie życie w Arizonie rozmawiam z Polką, która mieszka w Stanach Zjednoczonych od niemal pół wieku. O trudnej sytuacji tamtejszych Indian, zamkniętych kasynach, limitach na sprzedaż mięsa i papieru toaletowego opowiada Anna, która z dystansem i poczuciem humoru podchodzi do większości spraw.
Kontakt wirtualny z Anią nawiązuję dzięki fantastycznym dziewczynom żyjącym obecnie w Londynie: Magdzie i Dorocie. To one przekonują swoją dobrą znajomą, by podzieliła się spostrzeżeniami i doświadczeniami z obecnego życia w cieniu pandemii. Wcześniej przedstawiają mi rozmówczynię jako niezwykle spontaniczną, żywiołową i pozytywnie nastawioną do życia osobę. Po takiej zapowiedzi jestem szalenie ciekawa spotkania przed ekranem z Anią.
I kiedy do niego dochodzi – wszystko dzieje się błyskawicznie. Ania Ciepela to konkretna kobieta, która od razu przechodzi do sedna sprawy. Po zwięzłych kurtuazyjnych grzecznościach jest gotowa, by zaspokoić moją ciekawość i pogawędzić o obecnym życiu w Arizonie. Szukam więc szybko kartkę papieru, by skrobać odpowiedzi na kilka pytań. Te okazują się niemal zbędne, bo Ani nie trzeba ciągnąć za język. To urodzona narratorka, potrafiącą snuć interesujące historie i sprawnie przechodzić z jednego wątku do kolejnego. W tej sytuacji słowa same układają się w relację.
Wirtualna gościnność w Arizonie
Ania wygodnie zasiada w przestronnym pięknym salonie i już jest gotowa do działania. To cudowna rozmówczyni, która ujmuje mnie swoją bezpośredniością i brakiem obcesowości. Po prostu nie ma dla niej tematów tabu. Jest naturalna i szczera. Opowiada barwnie, ale bez sztucznego koloryzowania. I od razu też zastrzega, że gdybym miała jeszcze jakieś pytania, które nasuną mi się później – śmiało mogę dzwonić i uzupełniać informacje.
Od razu czuję się w jej obecności jakbyśmy się znały od dawna i nie ma dystansu, który powstrzymywałby mnie przed drążeniem jakiegoś tematu. To zasługa Ani, która przed ekranem czyni ze mnie chętnie widzianego gościa w jej domu, po którym zresztą oprowadza pod koniec spotkania. I wówczas mam przede wszystkim okazję ujrzeć jej ogród, a w nim moją uwagę przyciągają okazałe kaktusy oraz drzewko cytrynowe, na którym wyrastają dorodne owoce o imponującej wielkości. Ania ma po prostu rękę do pielęgnacji roślin, które otaczają jej piękny dom.
Odpoczynek w Dolinie Słońca
Anna w USA mieszka od czterdziestu siedmiu lat. Wcześniej związała się z Chicago, ale na spokojny czas emerytury wybrała Dolinę Słońca, w której żyje już dwadzieścia lat. Kiedy z nią rozmawiam, szuka schronienia w domu, bowiem wysokie temperatury – za którymi w Polsce już bardzo tęsknimy – w Arizonie bywają dość uciążliwe. Dla pomidorów, bazylii czy cytrusów w ogrodzie wokół domu Anny są one sprzyjające – jednak niestety nie są łaskawe dla kwiatów, o czym Ania mówi z nutą zawodu.
Odwołany rejs i „wszystko zaczęło się huśtać”
Pytam Anię, jak przebiega kwarantanna w tym gorącym wyżynnym stanie południowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych. Jestem ciekawa, czy sytuacja przypomina tę, którą opisała mi wcześniej Kate mieszkająca w górskiej miejscowości Draper w stanie Utah.
Anna już na wstępie zaznacza, że każdy stan ma inne prawa, a sytuacja jest cały czas dynamiczna. Po chwili opowiada: „Do nas to wszystko dotarło nieco później. Najpierw epidemia dotknęła Nowy Jork i wschód Stanów. Tutaj niepokój się zaczął na przełomie marca i kwietnia”. Ania dodaje, że każdego roku kilka razy wybiera się w dalsze i bliższe podróże. Nie inaczej miało być i teraz – w planach był dwutygodniowy kwietniowy rejs, jednak w marcu otrzymała informację, że zostanie odwołany. I od tego momentu w słonecznej Arizonie – jak to określa Ania – „zaczęło się huśtać”. Uporządkowany, spokojny świat odszedł w przeszłość, a pojawiła się niepewność i wielka zagadka, jeśli chodzi o przyszłość…
Zamknięcie i jego konsekwencje
Przebieg wypadków był podobny do tego, jaki nastąpił i w innych miejscach na całym świecie. Ludzie na skutek chaosu informacyjnego wpadali w panikę. Jedną z pierwszych impulsywnych reakcji był szturm na sklepy i masowe wykupywanie towarów spożywczych z długim terminem ważności oraz oczywiście – środków czystości i papieru toaletowego. Ania dodaje przy tym, że cały czas obowiązuje limit na zakup papieru toaletowego na jednego klienta.
Potem przyszły oficjalne decyzje o zamknięciu szkół, sklepów i kasyn, z których poza sąsiednią Nevadą m.in. słynie Arizona. Sklepy, które dotychczas działały jako całodobowe, ograniczyły godziny swojej działalności. Gdy rozmawiamy o zamkniętych sklepach, Ania dowcipnie kwituje sytuację: „Wcześniej człowiek miał problem, gdzie i jakie ciuchy kupić. Teraz sklepy są zamknięte, więc nie ma problemu. Poza tym – gdzie w tych ciuchach człowiek miałby chodzić?” – pyta retorycznie.
Oczywiście zamknięto też restauracje, które mogą prowadzić działalność w ograniczonym zakresie. Dotyczy to możliwości składania zamówień na dania na wynos i dowóz. W dniu, w którym rozmawiamy (5 maja) zawiesiła też swoje funkcjonowanie sieć kawiarni Starbucks. Ania wybiega już w przyszłość i dodaje, że pewnie po zakończeniu kwarantanny niektóre restrykcje już z nami zostaną na zawsze. Prognozuje, że kelnerzy będą nas obsługiwać w maseczkach ochronnych, a większe odstępy między stolikami zapewnią bezpieczny dystans, ale jakże ograniczą nawiązywanie relacji. Kawiarnie, restauracje i bary będą już inne…
Od 8 maja wprowadzono nowe regulacje, jeśli chodzi o funkcjonowanie zakładów fryzjerskich czy kosmetycznych – w tych miejscach obowiązuje nakaz noszenia maseczek. Kiedy drugi raz rozmawiamy, już 11 maja – Ania przesyła mi fotkę wykonaną w zakładzie kosmetycznym. Dostrzegam na niej pracowników, którzy wykonują zabiegi w przyłbicach ochronnych.
Indianie najczęstszymi ofiarami koronawirusa w Arizonie
Wracamy do odtwarzania przebiegu wypadków w Arizonie. Następnym krokiem były informacje o zarażonych i pierwszych ofiarach śmiertelnych. Ucinam sobie pogaduszki z Anią 5 maja i w tym momencie mówi się o 386 zmarłych, z czego ponad 250 ofiar stanowią Indianie żyjący głównie na tamtejszych terenach pustynnych. Dla ścisłości warto dodać, że ci rdzenni mieszkańcy Ameryki, głównie wywodzący się z plemion Hopi (na północy) i Apaczów (na południu) oraz napływowi Nawahowie zajmują wioski, w których warunki sanitarne sprzyjają rozwojowi epidemii. Anna podkreśla, że brakuje tam często podstawowej opieki medycznej, nie ma leków, ale też i świadomość zagrożenia epidemiologicznego jest bardzo niska.
Nowe zasady
Ania, uprzedzając moje pytanie o wprowadzone w Arizonie obostrzenia, opowiada: „Nie ma żadnych większych restrykcji, przymusu. Nie ma obowiązku noszenia rękawiczek czy masek, ale niektórzy je dobrowolnie ubierają”. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że obszar, na którym mieszka Ania, nie jest miejscem, w którym mieszkańcy spacerują ulicami – wszakże to Arizona, gdzie spore odległości między domami i lokalami pokonuje się samochodem. Trudno więc wypatrywać przechodniów w maseczkach.
Dowiaduję się też, że w sklepach wprowadzono regulacje, zgodnie z którymi rano od godziny 7 do 8 zakupy mogą robić wyłącznie osoby powyżej 60. roku życia. Poza tym w niektórych marketach czy też w cały czas organizujących lokalne przeloty samolotach obsługa nosi maski i rękawiczki. Ania przy tym dodaje, że w samolotach wprowadzono przepis, zgodnie z którym środkowe siedzenia pozostają puste, tym samym izolując od siebie potencjalnych pasażerów. Tych jednak jest jak na lekarstwo.
Skoki cenowe
Potem Ania wraca do tematu konsumpcji i szału zakupowego w pierwszych dniach pandemii. Opowiada o tym, że obecnie w sklepach niczego nie brakuje, ale prognozuje się na najbliższą przyszłość deficyty mięsa. Już teraz w tamtejszych sklepach wyroby mięsne zdrożały o ok. 40% i wprowadzono limity w ich sprzedaży. Dodaje jeszcze uwagę o zdecydowanie tańszym paliwie.
Na jaką pomoc można liczyć?
Ania zwraca uwagę na konsekwencje ekonomiczne i społeczne, jakie niesie za sobą obecna sytuacja. Stwierdza: „Już teraz jest bardzo wysokie bezrobocie. Ludzie tracą nie tylko pracę, ale też ubezpieczenie zdrowotne”. Dodaje przy tym, że rząd stara się pomagać w tych trudnych czasach, ale często potrzeby są znacznie większe niż pomoc. Informuje o tym, że w marcu mieszkańcy USA otrzymali zapomogi pieniężne. Wprowadzono też przepis, który chroni ludzi przed eksmisjami z mieszkań w sytuacji, gdy nie są w stanie zapłacić czynszu na skutek np. utraty dochodów.
Oprócz systemu pomocy wdrożonego przez państwo, inicjowane są najróżniejsze przedsięwzięcia społeczne, oddolne. Ania wymienia m.in. sklepy czy restauracje, które wydają różne produkty osobom najbardziej potrzebującym. Dodaje przy tym, że tego typu akcji jest naprawdę sporo: „Jeśli masz czas, aby stać w kolejce – możesz załadować cały bagażnik pudłami z jedzeniem czy odzieżą”.
Sprawa odszkodowań
Podczas rozmowy pojawia się jeszcze jeden ciekawy wątek, który porusza moja rozmówczyni. Otóż opowiada, że coraz więcej mówi się w Stanach o obciążeniu odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację Chin, które jako pierwsze stały się epicentrum epidemii. Ania informuje, że wiele osób w USA całkiem poważnie bierze pod uwagę wystąpienie z żądaniem odszkodowania za obecną sytuację do chińskich władz. „Adwokaci ogłaszają się w telewizji. Są gotowi prowadzić tego typu sprawy. Ludzie indywidualnie mogą skarżyć Chiny za to, co się stało” – tłumaczy moja rozmówczyni.
Życie w izolacji
Kiedy pytam Annę o to, jak zmieniło się jej życie w wyniku pandemii, przyznaje: „No sama widzisz – siedzę teraz cały czas w domu. Zawsze bardzo lubiłam dużo chodzić tu i tam, zaglądać do sklepów. Teraz to przeszłość i jedyna trasa, jaką pokonuję to ta od telewizora do lodówki”- kwituje to żartem. Fala upałów, z którą teraz trzeba się zmierzyć w Arizonie, nie sprzyja również pracom w ogrodzie.
Ania wspomina też, że z wielu przyjemności i codziennych rytuałów trzeba było zrezygnować w związku z sugestią społecznej izolacji. I tak np. wcześniej każdy piątek kojarzył się z odwiedzinami sąsiadki, pogawędkami i wspólną kawką. Teraz oczywiście ten zwyczaj po prostu zamarł. By mieć kontakt z innymi, trzeba się ograniczyć do telefonów, messengera czy skype’a.
Ania to niespokojna dusza, spragniona świata i nowych doznań, więc takie siedzenie w jednym miejscu musi być szczególnie uciążliwe. I nawet na razie nie ma sensu planować tradycyjnych wyjazdów, rejsów, wycieczek. Bo kiedy będą one znów możliwe? I jak będą wyglądać? To tylko niektóre z pytań, na które nie znamy odpowiedzi…
Nie wrócimy do znanej „normalności”…
Na koniec Ania, która realistycznie podchodzi do większości spraw, stwierdza: „Nie wrócimy już do tej normalności, którą znamy. Niektóre restrykcje zostaną już na zawsze”. Świat się zmieni i będziemy musieli się dostosować do tego, jakie prawa nam narzuci nowa rzeczywistość.
*wszystkie zdjęcia należą do Ani i są udostępnione za jej zgodą