Skopje o wielu obliczach i próba nawrócenia na islam

Pierwszy poranek w Skopje. Zgodnie podejmujemy decyzję: zostańmy tu jeszcze jedną noc, by ze spokojem powłóczyć się po stolicy Macedonii i zobaczyć, co ma do zaoferowania to mało popularne wśród turystów miasto.

panorama na miasto skopje widoczna z ruin zamku

Śniadanie na starym bazarze

Na śniadanie idziemy do znajdującej się naprzeciwko naszego hostelu najstarszej dzielnicy Skopje – Csasiriji. Ta muzułmańska część miasta wypełniona jest gwarem i mieszanką najróżniejszych aromatów typowych dla bazarów handlowych. Tu w setkach knajpek przesiadują nie tylko turyści, ale przede wszystkim mieszkańcy tej części miasta, którzy sączą kolejne kawy, prowadzą ożywione dyskusje, grają w tryktraka lub po prostu leniwie przyglądają się przechodniom.

Poza rozmaitymi miejscami, w których można się dobrze i tanio najeść, naszą uwagę przykuwają antykwariaty z militarnymi akcesoriami, no i liczne sklepy oferujące sprzedaż złotej biżuterii i sukien na specjalne okazje wciśnięte pomiędzy kebabownie i inne garkuchnie (wystawy oszałamiają ilością cekinów, błyszczących ozdób na jaskrawych atłasowych kreacjach).

Przysiadamy w rekomendowanej przez Yamana knajpce, gdzie zamawiamy tradycyjny burek z mięsem i ajran do popicia. Na dokładkę bierzemy naturalne soki, ciastka z czekoladą i tradycyjną turecką herbatę. Płacąc rachunek trudno nam uwierzyć w tak niską cenę (poniżej 5 zł).
Po obfitym śniadaniu – dalszy rekonesans dzielnicy i znów przysiadamy w kafejce.
Raczymy się turecką kawą i bez pośpiechu ruszamy w stronę nowej części miasta, o której naczytaliśmy się sporo w internecie.

Estetyczny misz-masz, z którym nie wiadomo co począć…

Jesteśmy przygotowani na spotkanie z monumentalną zabudową i licznymi pomnikami wzniesionymi w ramach projektu „Skopje 2014”. I mimo tego, że wiedzieliśmy, czego się można spodziewać, jesteśmy oszołomieni. Mechanizm obiektywnej oceny nie radzi sobie z tym nagromadzeniem fontann, ogromnych posągów, dziwacznych figur umieszczanych w sąsiedztwie mostów, budynków zdobionych zaskakującymi ornamentami.
Trudno znaleźć też jakieś sensowne związki pomiędzy umieszczanymi niemal obok siebie posągami, fontannami i konstrukcjami wyłamującymi się podręcznikowym definicjom stylów architektonicznych.

fontanna macierzyństwa i pomnik wojownika w Skopje - stolicy Macedonii

Mijamy pomniki świętych tuż przy imponujących rozmiarów fontannie promującej macierzyństwo. Pomniki Cyryla i Metodego, a za moment ukazuje się jakiś wojenny bohater z mieczem. Po prawej – modernistyczne Muzeum Holocaustu. Kawałek dalej ogromne budynki państwowej administracji. Za chwilę spacerujemy mostem nad rzeką Wardar i zauważamy rzeźbę pływaczki przygotowującej się do skoku.

Nad rzeką odpoczywają mieszkańcy Skopje – siedzą i gawędzą. Rodziny z dziećmi, parki zakochanych, samotni starcy i grupki młodzieży. Z mostu przypatrujemy się dwóm dziewczynom, które przysiadają na kamiennych schodach. Jedna w dżinsach, adidasach, t-shircie, z długimi rozpuszczonymi włosami. Jej koleżanka w czarnej chuście szczelnie zakrywającej włosy właśnie zapala papierosa i z uśmiechem prowadzi rozmowę.

pomnik-macedonia-skopje

Nadmiar wszystkiego w Skopje

Schodzimy z mostu, a tam wita nas widok placu, na którym wzrok przykuwa spoczywający na 10-metrowym cokole pomnik Aleksandra Wielkiego, oficjalnie nazywany „Wojownikiem na koniu”. Konstrukcja jest niesamowita – sam „Wojownik” ma 14,5 metra wysokości, niżej znajdują się 3-metrowi żołnierze i niewiele mniejsze lwy. Wszystko wzbogaca imponująca fontanna, co sprawia, że nie można przejść obok obojętnie. Pomnik wzbudza wiele emocji wśród samych Macedończyków, którzy zdają sobie sprawę, że za te 10 mln euro przeznaczonych na jego budowę można byłoby choćby zbudować trochę przyzwoitych dróg w kraju.

No nic, idziemy dalej i mijamy pomnik Samuela – cara Bułgarii, co jest kolejnym paradoksem w ramach projektu „Skopje 2014”.

Na ulicach w promieniach słonecznych wyleguje się mnóstwo bezpańskich psów. Często zauważamy też osoby różnymi metodami próbujące wyżebrać pieniądze – a to modlitewnymi śpiewami, a to zaskakującymi pozami medytacyjno-akrobatycznymi. Jest tu też wielu ulicznych artystów – grających nie tylko na gitarze, ale też na starych ludowych tradycyjnych instrumentach.

meczet i dom pamięci Matki Teresy w stolicy MacedoniiNa deptaku mijamy pomnik pucybuta, a kilka kroków dalej niepozornych rozmiarów rzeźbę Matki Teresy. Po kilku krokach wyłania się muzeum poświęcone świętej, która urodziła się w Skopje, ale sławę zyskała jako Matka Teresa z Kalkuty.

Skopje oszałamia

Ulicami przejeżdżają lśniące nowe auta tuż obok zdezelowanych starych modeli samochodów pamiętających lata 70-te. Piętrowe czerwone autobusy kojarzone raczej z ulicami Londynu wyprzedzają pordzewiałe mikrobusiki.
Mijamy Porta Macedonia, czyli wzorowany na paryskim Łuk Triumfalny. Zmierzamy w stronę budynku Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Tam szukamy śladów po nietypowej rewolucji sprzed dwóch lat. I znajdujemy na fasadzie kilka kolorowych plam. To pamiątka po nabojach z farbą, w które wyposażyli się w maju 2016 roku Macedończycy protestujący przeciwko rządowi.

budynek Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Skopje
Robimy sobie krótką przerwę i zatrzymujemy się na kawie w knajpce „Jazz&Blues”, gdzie ze ścian przyglądają się nam z fotosów m.in. Miles Davis, B.B.King czy Buddy Guy.
W drodze powrotnej spacerujemy Mostem Sztuki, na którym odbywa się akurat sesja ślubna młodych Macedończyków. Oglądamy umieszczone na tej pieszej kładce pomniki macedońskich pisarzy, muzyków i twórców kultury. Niestety, jesteśmy ignorantami – żadna z postaci nie jest nam znana choćby z nazwiska.

Wrestling przy twierdzy w Skopje

W planie na dziś mamy jeszcze zwiedzenie twierdzy Skopsko Kale zlokalizowanej na skalistym wzniesieniu. Zanim wejdziemy, na zboczach wzgórza dostrzegany przygotowania do treningu „oil wrestlingu”. Yaman tłumaczy nam, że w Turcji to bardzo popularna dyscyplina, zwłaszcza wśród młodych chłopaków.

trening oil wrestlingu w parku przy ruinach zamku w Skopje

Spacer po terenie dawnej twierdzy umożliwia nam przyjrzenie się panoramie miasta. Mijamy też stanowiska archeologiczne – wszystko dość chaotyczne i zaniedbane. Jakby brakowało energii i konsekwencji w zagospodarowaniu terenu. Wiemy też, że przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele – m.in. konflikt pomiędzy mieszkańcami samego Skopje (przede wszystkim ludnością albańską, stanowiącą dużą część populacji).

Rozmowy o religii nie kończą się dobrze…

Kiedy schodzimy ze wzgórza, naszą uwagę znowu przykuwają trenujący wrestling. Przystajemy, by popatrzeć i wówczas podchodzi do nas mężczyzna, który pyta, skąd jesteśmy, a następnie opowiada o technikach walki. Potem wdaje się w rozmowę z Yamanem, a my oddalamy się o parę kroków. Co pewien czas docierają do nas strzępy dialogu – raz prowadzonego po angielsku, by po chwili zmienić się na turecki. Kątem oka obserwujemy naszego kompana, którego znamy jako niezwykle spokojnego i wyważonego człowieka. Teraz dostrzegamy nerwowość i irytację. Czujemy, że coś jest „nie tak”.

zamek w stolicy Macedonii - Skopje

Kilka metrów od nas zauważamy kilku policjantów zagadywanych raz po raz przez podejrzanego rozmówcę. Ci w odpowiedzi reagują groźnymi minami i wiązankami rzucanymi w stronę naszej trójki. W pewnym momencie Yaman daje nam sygnał do odwrotu. Żegnamy się z dziwnym nieznajomym, który podaje nam rękę i mówi, że nasz przyjaciel jest nowoczesnym Turkiem i ma silny charakter.

Kiedy oddalamy się nieco, Yaman streszcza nam rozmowę. Gość okazał się być komentatorem sportowym małej stacji radiowej. Z tego co mówił wynikało, że poza sportem nie interesuje się niczym więcej. Podczas dalszej części pogawędki pytał Yamana o wyznawaną religię. Gdy w odpowiedzi usłyszał, że nasz kolega jest ateistą, zaczął usilnie przekonywać go do tego, by stał się silnym ogniwem wspólnoty muzułmańskiej. Po odmowie ton jego wypowiedzi się zmienił, pojawiły się głupie żarty i głośne komentarze w kierunku stojących za nami policjantami.

Jednocześnie Yaman opowiada, jak to nawiedzony Albańczyk, z którym rozmawiał, tłumaczył mu, że niemuzułmanie – tacy jak my – są po prostu „wrogami”. Dla Yamana ta rozmowa była bardzo trudna – stąd, chcąc ostudzić swoje emocje, przechodził na angielski, który go „uspokajał”. Ten incydent wyprowadza Yamana z równowagi. My też o tym myślimy. O ekstremizmach, fanatyzmie i niebezpiecznych ideologiach podszytych religijnym podłożem.

Polski akcent w Skopje

Wracamy do tureckiej dzielnicy na obiad. Trafiamy dość pechowo do baru, w którym zamówione zestawy nie są pierwszej świeżości (potem kłopoty żołądkowe naszej trójki to potwierdzą). Otrzymujemy wiadomość od Ivy (którą poznaliśmy wczoraj podczas łapania stopa do Skopje), że w mieście odbywa się Festiwal Filmów Dokumentalnych, gdzie będą wyświetlane polskie produkcje. Iva proponuje spotkanie.

Kiedy znajdujemy miejsce, gdzie prezentowane są filmy, idziemy do organizatorów, by poznać repertuar. Obrazy dość mroczne i pesymistyczne.
Yaman po rozmowie z Albańczykiem jest w nienajlepszym nastroju, więc w połączeniu z polskimi przygnębiającymi dokumentami byłby to destrukcyjny finał dnia w Skopje. Odpuszczamy.

spotkanie w pubie w Skopje

Wykład z historii Macedonii przy kilku piwkach

Wkrótce na horyzoncie pojawia się Iva ze swoim chłopakiem. Wspólnie kierujemy się w stronę rekomendowanej przez nich knajpki. Pierwsze piwo otwiera pakiet tematów historycznych. Chłopak Ivy to świetny gawędziarz. W przystępny sposób objaśnia nam zawiłości historyczno-polityczne ostatnich lat w Macedonii. Kolejne piwka pozwalają na poznanie dorobku kulturalnego tego kraju (mamy spis filmów do obejrzenia i książek do przeczytania).

Rozmawiamy też o dzisiejszym nieprzyjemnym incydencie na wzgórzu. Okazuje się, że etniczno-religijna mieszanka w Skopje, jak i całej Macedonii, skutkuje konfliktami i wzajemną wrogością. Macedończycy szukają swojej tożsamości i nie jest to proste. Sytuacja tego kraju sprawia, że wielu młodych myśli o emigracji – jak choćby nasi znajomi będący w trakcie załatwiania formalności związanych z wyjazdem do Kanady.

streetart polskiego artysty Noriaki na ulicach Skopje

Po sympatycznym spotkaniu wracamy do hostelu. Dzień dostarczył mieszankę wrażeń. Zbudował sprzeczne opinie. Jesteśmy skołowani. I wiemy, że jutro opuścimy to miasto.

 

Wpis jest relacją z wyjazdu na Bałkany i do kilku sąsiadujących z nimi krajów. 

Jeśli uważasz, że ten tekst może zainteresować Twoich znajomych - dmuchnij nam w żagle i udostępnij go dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *