Schodzimy na oferowane przez gospodarzy w Szentendre śniadanie. Przy sąsiednim stoliku pojawia się sympatyczna parka, z którą witamy się po angielsku i po krótkiej wymianie zdań możemy swobodnie przejść na rodzimy język. Okazuje się bowiem, że to nasi rodacy: Agata i Krzysiek, którzy poprzedniego dnia bawili się u znajomych na tradycyjnym węgierskim weselu. Relacjonując przebieg imprezy, porównują je z polskimi weselichami – podkreślając, że jednak nie ma to jak polska zabawa.
Autostop „złapany” przy śniadaniu
Potem pogawędka schodzi na plany podróżnicze i po kilku minutach pojawia się propozycja wspólnej wędrówki do Nowego Sadu. Agata i Krzysiek mają auto i podczas urlopu zamierzają trochę zjeździć Serbię. Pierwszy przystanek na trasie to właśnie Nowy Sad. W związku z tym, iż nasze plany cały czas pozostają elastyczne – zaproszenie przyjmujemy z entuzjazmem.
Szybko pakujemy się, by jeszcze przed opuszczeniem malowniczego Szentendre uwiecznić je na paru fotkach. Miasto rankiem jest jeszcze zaspane i leniwe. Kręte uliczki pozwalają na spacer bez przedzierania się przez tłum turystów, artyści z ulicznych galerii sztuki bez pośpiechu wynoszą swoje płótna, podobnie jak sklepiki z rękodziełem, które pomału rozkładają swoje skarby, by cieszyć nimi wzrok podróżników. Zatrzymujemy się przy kilku obrazach, a potem ciekawym domku Blue Land Folklor, przed którym wyeksponowano m.in. archaiczne zabawki dziecięce. Spacerujemy wąskimi uliczkami, by przyjrzeć się cerkwiom i panoramie miasteczka z niewielkiego wzniesienia. Trafiamy też na pomnik Jana Pawła II. W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze przy ulicznych stoiskach z książkami – te zawsze nas magnetyzują. Spośród wielu skarbów naszą uwagę przykuwa węgierska edycja historii o The Beatles.
W świetnym towarzystwie droga się nie dłuży
Gdy wracamy do pensjonatu, Agata i Krzysiek już są gotowi do drogi. Wrzucamy więc plecaki do bagażnika i śmigamy w stronę Serbii. Czas w takim towarzystwie mija niepostrzeżenie – Agata i Krzysiek to osoby, które sporo zjeździły świata i mamy mnóstwo tematów do rozmów.
W drodze do Nowego Sadu zatrzymujemy się, by przejść się uliczkami małych serbskich miasteczek, przyjrzeć monastyrom i cerkwiom. Do celu docieramy po południu i po zakwaterowaniu czas spędzamy na niespiesznym podziwianiu miasta nazywanego „Serbskimi Atenami”. Zatrzymujemy się też na przystanki piwne, a wspólny wieczór kończymy w knajpce z muzyką na żywo w tle. Kawałki Claptona i Beatlesów domykają idealnie spędzony dzień. Agata i Krzysiek proponują nam kolejny wspólny dzień podróży. Zmierzać będą w stronę Belgradu, który znajdował się na naszej liście miejsc do zobaczenia. Umawiamy się zatem na śniadanie, a następnie wycieczkę do serbskiej stolicy.
Przed nami jeszcze droga na obrzeża Nowego Sadu, gdzie zarezerwowaliśmy nocleg. Kiedy docieramy na miejsce wita nas sympatyczna właścicielka, który zasiada z nami do stołu, częstując nas znakomitą domową rakiją. Chętnie opowiada o życiu w Serbii i gościach z różnych części świata zaglądających do jej hostelu. W znakomitych nastrojach kończymy pierwszy dzień w Serbii.
Wpis jest relacją z autostopowego wyjazdu na Bałkany i do kilku sąsiadujących z nimi krajów.