Co kobiety widzą w podróżach?

Kobiece święto jest pretekstem, by uhonorować panie, za sprawą których udaje się czasami innym podróżować po różnych zakątkach świata jak najmniejszym kosztem. Mamy na myśli kobiety, które odkrywają dla innych niektóre miejsca. Pokazują interesujące zakątki i często zachęcają, by je odwiedzić, porównać lokacje, sprawdzić na ile przedstawiony przez nie skrawek świata pokrywa się z naszym odbiorem. W ubiegłym roku Międzynarodowy Dzień Praw Kobiet sprowokował nas, by przybliżyć Wam sylwetki 7 niezwykłych podróżniczek. Pionierek, często idących pod prąd i łamiących konwencje, odrzucających narzucone role społeczne kobiet pielęgnujących ognisko domowe, nie wyściubiających samotnie nos poza ciepłe pielesze.

Tym razem wybraliśmy kobiety, które za sprawą literackiej pasji pokazały kawałek świata. Zachęciły do wędrówek i życia w drodze. Artystki rozsławiające swoim talentem różne lokacje. Aktorki wcielające się w rozmaite role, za sprawą których widzowie mogli podróżować i rozsmakować się w różnych miejscach. Uprzedzamy, że ten katalog ogranicza się do zaledwie kilku postaci i ma charakter subiektywny. Często też kluczem selekcji były miejsca, które sami mieliśmy okazję zobaczyć, wspominając wówczas czy to przeczytaną książkę, zapamiętaną piosenkę czy obejrzany film. Wy z całą pewnością macie wiele swoich typów, które mogłyby uzupełnić tę listę – zachęcamy do dzielenia się tym w komentarzach.

Paris, Paris… 

Paryż odwiedziliśmy dwukrotnie, z czego pierwszy raz skupiony był głównie na kilkudniowym poznawaniu miasta znanego z wielu filmów, mnóstwa książek i opowieści osób, które tam żyły, pracowały albo były przed nami typowo turystycznie i dzieliły się wrażeniami. I trzeba przyznać, że cała mitologia zbudowana wokół tego miejsca na pewno z jednej strony działa jak magnes, przyciągając marzycieli, romantyków i artystów. Z drugiej – przyczynia się do opisywanego szeroko w literaturze fachowej tzw. syndromu paryskiego. Ekscytacja towarzysząca wizycie w opiewanym przez poetów mieście może zbudować dysonans pomiędzy wysokimi oczekiwaniami a rzeczywistością. Ale to temat na naukowe rozważania. 

Z Edith nie tylko na paryskim bruku

Gdybyśmy mieli typować artystki sceny związane z Paryżem, to na pewno w naszym rankingu zwyciężyłaby Edith Piaf. Wiemy, może mało oryginalnie, ale naprawdę ekspresyjne wykonania utworów przez „La Môme Piaf”, czyli „Małego Wróbelka” nie mają sobie równych. I z tego powodu obowiązkowym miejscem podczas wizyty w Paryżu musiał być cmentarz Père Lachaise. Na nim bez żadnego problemu odnaleźliśmy jej grób z nieustannie składanymi kwiatami przez wielbicieli jej twórczości. W Paryżu odnaleźć można wiele miejsc związanych z jej niezwykłą biografią. Jednym z nich jest ulica Belleville. Przy numerze 72 umieszczono tabliczkę informującą, iż właśnie w tym miejscu przyszła na świat przyszła pieśniarka. To raczej ma charakter symboliczny, a nie ściśle powiązany z faktami, bowiem Edith naprawdę urodziła się w szpitalu Tenon. Niedaleko tej lokalizacji, na placu noszącym jej nazwisko, znajduje się też pomnik tej niezwykłej artystki.

edith piaf

Innym miejscem, które warto polecić miłośnikom charyzmatycznej wokalistki jest XVI dzielnica. Przy Avenue Marceau stworzono ponadczasową kompozycję „La vie en rose”, którą notabene posiadają w swoim repertuarze inne świetne wokalistki, jak choćby Donna Summer, Patricia Kaas, Cyndi Lauper czy Lady Gaga. Oczywiście warto jeszcze pamiętać o paryskiej scenie l’Olympia. To na niej wielokrotnie występowała ze swoim repertuarem Edith Piaf. Odwiedzając Paryż nie należy także pomijać muzeum artystki. Mieści się ono w małym mieszkaniu w XI dzielnicy przy ulicy 5 Rue Crespin du Gast. Można w nim ujrzeć m.in. słynną skromną czarną sukienkę znaną z występów Edith.

Szukając właściciela pudełka, czyli paryskie perypetie Amelii

Jedną z kobiecych bohaterek filmowych, które zachęcają do tego, by odbyć podróż do Paryża jest Amelia z filmu wyreżyserowanego przez Jean-Pierre’a Jeunet. Wcielająca się w tytułową rolę rozkoszna Audrey Tautou ukazuje się w kadrach filmowych nie tylko w małej kawiarence na Montmartre. Śledząc fabułę można również poznać kilka kluczowych miejsc francuskiej metropolii.

Uczestnicząc wraz z bohaterką w poszukiwaniach właściciela starego metalowego pudełka ze skarbami z dzieciństwa, a potem podziwiając jej determinację, by uszczęśliwiać różnych ludzi, można ujrzeć słynną karuzelę u podnóża Bazyliki Sacré-Cœur czy też most Pont des Arts. To na nim w przeszłości zakochani mieszkańcy, a w głównej mierze turyści zawieszali „kłódki miłości”. Te jednak przyczyniły się do naderwania mostu, co przerwało tradycję symbolicznego okazywania uczuć. W filmie ukazanych jest wiele konkretnych plenerów paryskich. Można między innymi zobaczyć kanał Saint Martin czy stację Gare de l’Est, która zasłynęła m.in. z tego, że 4 października 1883 roku z tego dworca odjechał pierwszy pociąg Orient Express relacji Paryż – Konstantynopol.

Dyskretny urok Paryża, czyli Celine znów spotyka Jesse’a 

Kolejną kobiecą bohaterką filmową, za sprawą której można przenieść się na ulice Paryża, by zachwycać się kafejkami, klimatycznymi antykwariatami i bulwarami nad Sekwaną jest Celine z filmu Richarda Linklatera. Wielbicielom reżysera postać jest dobrze znana z poprzedniej części trylogii zainicjowanej obrazem „Przed wschodem słońca”. Tym razem Celine (Julie Delpy) spotyka się z przypadkowo poznanym przed 9 laty Jesse’m. Naszym zdaniem twórcom filmu naprawdę udało się uniknąć banalnego sportretowania kochanków na tle jednego z najbardziej romantycznych miast świata – jak brzmi dość wyświechtany slogan reklamujący Paryż.

Za kulisami Moulin Rouge, czyli podróż po Paryżu z Satine

Jeszcze jednym filmem umożliwiającym przyjrzenie się słynącej z demoralizacji dzielnicy Paryża jest musical „Moulin Rouge!”, choć od razu należy podkreślić, że obraz został nakręcony w Sydney i Madrycie. W tym wyreżyserowanym przez Baza Luhmanna filmie opowiadającym historię miłości pisarza i artystki kabaretowej można jednak przyjrzeć się doskonale odtworzonemu Paryżowi. Satine, którą zagrała Nicole Kidman, pozwala zajrzeć za kulisy najsłynniejszego paryskiego kabaretu.

Czy zawsze będziemy mieli swój Paryż?

Z filmowych epizodów z Paryżem i kobietami w tle wymienilibyśmy jeszcze dwa obrazy. Pierwszy to nieśmiertelny melodramat Michaela Curtiza „Casablanca”, w którym fabularny epizod rozgrywa się w Paryżu, a w pamięci widza pozostaje legendarna scena pożegnania Ricka Blaine’a z Ilsą Lund. I jeszcze kilka kultowych już dialogów i kwestii, jak choćby: „Zawsze będziemy mieli Paryż”. Stolica Francji to często w dziełach filmowych symbol – czy to pięknych wspomnień czy marzeń, które popychają bohaterów do radykalnych zmian.

Tak właśnie jest w przypadku fabuły filmu Sama Mendesa „Droga do szczęścia”. Młode małżeństwo decyduje się bowiem na zerwanie z dotychczasowym życiem. Egzystencją wypełnioną kredytami na kolejne dobra materialne, monotonną i znienawidzoną pracą i rutyną, która pogrąża ich związek. Plan pozostawienia ustabilizowanego życia i rzucenia się na głęboką wodę w Paryżu – mieście kojarzonym z duchem wolności i powietrzem wypełnionym artystycznym klimatem – oczywiście wzbudza dezaprobatę rodziny, sąsiadów i przyjaciół. Mieszkańcy amerykańskich przedmieść są syci i zadowoleni z życia, które daje poczucie stabilizacji i pewności jutra. Ale w ten schemat nie chcą się wpisać April i Frank Wheeler. W ich role wcielił się duet znany z nieśmiertelnego „Titanica”: Kate Winslet i Leonardo DiCaprio. Paryż staje się symbolem – marzenia o wolności, innym życiu i zerwania ze schematem. Tytułową drogą do szczęścia…

Od małej czarnej do spódniczki z bananów

Oczywiście wybitnych kobiet urodzonych, żyjących, tworzących czy rozsławiających Miasto Świateł jest naprawdę wiele. Na pewno można by temu tematowi poświęcić wielkie eposy. Nasz skromny wpis nie uniósłby tego ciężaru. Bo oczywiście w gronie wybitnych kobiet związanych ze stolicą Francji należałoby wymienić m.in. dyktatorkę mody Coco Chanel, której pomysły na stylizację przetrwały próbę czasu, a słynne perfumy Chanel No. 5. to absolutny hit od dziesiątek lat na półkach z ekskluzywnymi pachnidłami. Spośród piszących kobiet związanych z Paryżem wskazalibyśmy na Simone de Beauvoir – jedną z najbardziej znanych działaczek na rzecz równouprawnienia kobiet, której książka „Druga płeć” bywa uznawana za „biblię feminizmu”.

Na naszej liście wskazalibyśmy również na piosenkarkę, którą pierwszy raz usłyszeliśmy przed laty na amatorskim nagraniu krążącym na kanale YouTube. Wówczas ujrzeliśmy uroczą dziewczynę, która na paryskim bulwarze przyciągała przechodniów swoim oryginalnym zachrypniętym wokalem. Wkrótce potem okazało się, że Isabell Geffroy – znana jako Zaz – wydała swój album, do którego do dziś chętnie wracamy.

https://www.youtube.com/watch?v=sp3G50jBRuU

Ostatnią kobietą w naszym paryskim zestawieniu będzie tancerka, aktorka i piosenkarka nazywana „Czarną Perłą” – Josephine Baker. Ta nietuzinkowa postać zasłynęła na całym świecie swoimi prowokacyjnymi tańcami, odważnym strojem (nie tylko scenicznym) i wyzywającym stylem życia. Paryż był jednym z miejsc przyciągających rzesze widzów na jej ekscentryczne występy. W tym i takie, podczas których występowała w słynnej spódniczce z bananów – przede wszystkim w jej własnym klubie „Chez Josephine”. Francuska stolica była jej wielką namiętnością, co zresztą podkreślała, wyznając:

Mam tylko dwie miłości: mój kraj i Paryż

(J’ai deux amours: mon pays et Paris). 

Barcelona i niezwykły muzyczny duet 

Drugie miasto w dzisiejszym przeglądzie to katalońska Barcelona. Odwiedziliśmy ją kilka lat temu i po dość krótkiej wizycie pozostał ogromny niedosyt. Nadal tkwi na naszej liście miast wartych ponownych odwiedzin, tym razem zdecydowanie dłuższych, bowiem jest tam naprawdę co podziwiać.

Jeśli mielibyśmy wskazywać kobiety inspirujące do wizyty w mieście szalonych i jednocześnie zachwycających projektów Antonio Gaudiego, to pierwszą z nich byłaby hiszpańska śpiewaczka o niezwykłych możliwościach głosowych – Maria de Montserrat Caballé. Jej popularność w kręgach odbiorców muzyki popularnej, a niekoniecznie wielbicieli oper, wynika z nagranego wspólnie z Freddiem Mercury’m albumu „Barcelona”. Na prośbę wielkiej divy frontman Queen skomponował utwór o jej rodzinnym mieście. Projekt rozrósł się z czasem do wspólnej płyty. I chyba niewiele jest osób, które nie słyszały oficjalnego hymnu Letnich Igrzysk Olimpijskich 1992 w Barcelonie, gdzie słyszymy zgrabnie zespolone angielskie i hiszpańskie wyznania:

Barcelona – Such a beautiful horizon

Barcelona – Like a jewel in the sun

Por ti sere gaviota de tu bella mar

Barcelona – Suenan las campanas

Barcelona – Abre tus puertas al mundo.

montserrat caballe

Do Barcelony z Vicky, Cristiną i Marią

Gdybyśmy mieli wskazać film, który najbardziej kojarzy się z Barceloną, to bez zastanowienia wskazalibyśmy obraz Woody’ego Allena. I pewnie duża w tym zasługa kobiecej obsady tej produkcji. Cristina, w którą wcieliła się Scarlett Johansson oraz Vicky grana przez Rebeccę Hall, a także María Elena wykreowana przez Penélope Cruz to trio, z którym chyba każdy chciałby podziwiać katalońską metropolię. 

Śledząc perypetie postaci można poznać wiele symboli Barcelony, jak też i mniej znanych lokacji. Vicky i Cristina zwiedzają i uwieczniają na fotografiach dzieło Gaudiego – La Sagrada Familia. Ta niesamowita budowla pojawia się zresztą w wielu ujęciach filmowych, stanowiąc malownicze tło romantycznego filmu. Vicky uczęszcza na lekcje języka hiszpańskiego. Te odbywają się w modernistycznym budynku szpitala de Sant Pau wpisanym na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Oczywiście w filmie nie mogło też zabraknąć ujęć w Parku Guella, w tym m.in. rzeźby El Drac. Poza tym za sprawą kobiecych kreacji można ujrzeć modernistyczny La Casa Fuster oraz kilka barcelońskich kafejek i restauracji. Warto na przykład zwrócić uwagę na legendarne miejsce spotkań Pabla Picasso i Antonio Gaudiego – „Els Quatre Gats”.

Waleczna Aurora z Katalonii

Zanim opuścimy katalońską stolicę, wspomnimy o niezwykłej kobiecie związanej z tym regionem. Ma ona zasługi zarówno na niwie pisarskiej, jak też na polu walki o prawa kobiet. Mowa o Aurorze Bertranie, która wiele ze swoich książek napisała podczas licznych podróży, w tym na Tahiti (gdzie spędziła trzy lata życia). Podczas wyprawy do Maroka wnikliwie zainteresowała się nie tylko orientalną kulturą. Kobiety i ich sytuacja w tym muzułmańskim kraju stanowiły ważne wyzwanie dla pisarki i podróżniczki. Cały czas bowiem zajmowała ją kwestia kobieca, czemu dała wyraz w swojej działalności politycznej na terenie Hiszpanii.

Literacki Londyn, czyli kobiety piszą w i o stolicy 

Londyn za każdym razem, gdy go odwiedzaliśmy, budował w nas poczucie, że tak niewiele udało nam się w nim zobaczyć – bo tych możliwości ma naprawdę zbyt dużo jak na krótkie wizyty. Nie ma się właściwie czemu dziwić. To przeogromna metropolia, która na każdym kroku ma do zaoferowania jakieś atrakcje, zabytki, obiekty warte uwagi. Na przestrzeni setek lat żyło i tworzyło tam mnóstwo wybitnych ludzi związanych z nauką i kulturą. Każdy z nich zostawił nie tylko duchowy, ale i materialny ślad swej obecności. Wśród nich oczywiście nie brakowało kobiet.

Spośród pisarek związanych z Londynem na szczególne wyróżnienie zasługują trzy kobiety. To Virginia Woolf, Sylvia Plath oraz Zadie Smith. 

kobiety, Wirginia Woolf, Sylvia Plath, Zadie Smith
1. Fot. George Charles Beresford | 2. Fot. Giovanni Giovannetti/Grazia Neri | 3. Fot. David Shankbone, licencja: CC BY 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by/3.0/deed.en)

Nie bójcie się Virginii Woolf

Trudno byłoby sobie wyobrazić literaturę feministyczną bez Virginii Woolf, której twórczość poza zaangażowaniem w sprawy kobiet zaliczana jest do klasyki, a autorkę uważa się za jedną z najważniejszych pisarek modernistycznych w XX wieku. Jej życie, silnie związane z Londynem, stanowi zachętę do przemierzania brytyjskiej stolicy tropem pisarki lub bohaterów jej utworów. 

Trzeba jednak na wstępie zaznaczyć, że sama Virginia nie przepadała za swoim rodzinnym  miastem. Często działało ono depresyjnie i nawet lekarze zajmujący się pisarką wielekroć sugerowali ucieczkę od mającego na nią zły wpływ Londynu. W „Chwilach wolności. Dzienniku 1915-1945” Woolf wyznała:

Życie w Londynie jest do tego stopnia przesiąknięte cywilizacją, że mając kominki, światło elektryczne, kolej podziemną i parasole, człowiek niemal nie zauważa pogody.

To popychało ją do licznych podróży po Europie. Podczas wojaży namiętnie odwiedzała muzea i galerie malarstwa, brała udział w koncertach i chodziła do teatru.

W londyńskich domach pisarki

Dziś jednak dla fanów pisarki Londyn stanowić może miejsce wycieczki choćby tropem jej domów czy też miejsc opisanych w jednej z jej najpopularniejszych powieści – „Pani Dalloway”. Jeżeli trasa miałaby prowadzić śladami miejsc zamieszkania, to na pewno należałoby zacząć od olbrzymiego wiktoriańskiego domu przy 22 Hyde Park Gate, w sercu zamieszkiwanej przez bogatych przedstawicieli klasy średniej dzielnicy Kensigton. To tam Virginia Woolf spędziła dzieciństwo, a opuściła go po serii zgonów najbliższych członków rodziny: matki, przyrodniej siostry Stelli, a następnie ojca.

Przy 46 Gordon Square w zdecydowanie mniej eleganckiej dzielnicy Bloomsbury mieścił się kolejny dom Virginii, w którym zamieszkała już jako sierota. Czuła się tam jednak zdecydowanie bardziej komfortowo niż w mrocznej rezydencji czasów dzieciństwa. To właśnie w tym domostwie pisarka wraz z siostrami organizowała piątkowe dyskusje o sztuce, a czwartkowe wieczory stanowiły podwaliny pod słynną Grupę Bloomsbury. Kobiety stanowiły podczas tych spotkań równe partnerki intelektualnych dysput. A atmosfera panująca w czasie wieczorków pozwalała na niekonwencjonalne i odważne zachowania. Uczestnicy wyróżniali się tolerancją obyczajową i otwartością na różne style życia. 

Trzecia londyńska siedziba autorki „Orlanda” mieściła się przy Fitzroy Square. Kontynuowano tam tradycję spotkań studenckich, ale w którym też pisarka przeżywała depresje. I to od tamtego czasu zaczęła równolegle prowadzić dom w Londynie oraz poza nim, gdyż zgodnie z sugestią lekarzy – stolica ma na nią zgubny wpływ. W kolejnej posiadłości przy Brunswick Square przyjęła oświadczyny (po kilku wcześniej odrzuconych zalotach), wyszła za mąż i zadecydowała o przeprowadzce. Następny dom, przy Clifford Inn, nie należy do zbyt szczęśliwych – tam bowiem pisarka podjęła pierwszą próbę samobójczą. Ostatnia, zakończona śmiercią, związana była z pobytem w pozornie szczęśliwej rezydencji Monk’s House położonej 60 mil od Londynu.

Pani Dalloway inspiruje kobiety

Po Londynie można też wędrować śladem Klarysy Dalloway. Ta już w pierwszych zdaniach powieści przemierza ulice stolicy, by kupić kwiaty na wieczorne przyjęcie. W czasie tej wędrówki w piękny, słoneczny dzień analizuje swoje życie, dokonane wybory, wykorzystane szanse i utracone nadzieje. A wszystko to na tle Londynu z 1923 roku. Mijane pomniki, zielone parki, charakterystyczne budowle, londyńskie autobusy wraz z odgłosem bicia Big Bena stanowią tło spaceru i przemyśleń bohaterki.

Historia pani Dalloway zainspirowała z kolei amerykańskiego pisarza Michaela Cunninghama. W 1998 roku napisał nagrodzoną Pulitzerem powieść „Godziny” opisującą trzy kobiety, które wiąże ze sobą właśnie książka Virginii Woolf. Jedną z bohaterek jest sama powieściopisarka przedstawiona na tle Londynu lat dwudziestych XX wieku. Drugą – mieszkanka Los Angeles rozpoczynająca czytanie „Pani Dalloway” – Laura Brown. I wreszcie trzecia to Clarissa Vaugham żyjąca w Nowym Jorku, stanowiąca współczesne wcielenie tytułowej postaci z powieści Woolf. Za sprawą tego tria kobiecego można nie tylko odbyć podróż po wielkich metropoliach amerykańskich i stolicy Londynu sprzed wieku. Film także pozwala widzowi wciągnąć się w analizę kondycji psychicznej i sytuacji społecznej kobiet, które  życie zmusza do odgrywania różnych ról. Nie zawsze takich, jakie by chciały wybrać.

Powieść Cunninghama z kolei zainspirowała w 2002 roku Stephena Daldry’ego do realizacji filmu na jej podstawie. A główne role powierzono znakomitym aktorkom: Meryl Streep, Julianne Moore i Nicole Kidman. Ta ostatnia zresztą otrzymała za rolę statuetkę Oscara.

Gdyby Szekspir miał siostrę…

Woolf jest też autorką eseju „Własny pokój”, w którym padają słynne słowa:

Gdyby William Szekspir miał siostrę…

Pisarka analizując sytuację kobiet na przestrzeni wieków snuje przypuszczenie, że gdyby istniała równie utalentowana jak brat panna Szekspir, nikt by o niej i tak nigdy nie usłyszał. Scenariusze dla takiej artystki są bowiem dość mroczne. Najprawdopodobniej uznano by ją za osobę szaloną – któż to widział, by kobiety zabierały się za działalność artystyczną! Utwory siostry Szekspira nie miałyby szans na ujrzenia światła dziennego – któż odważyłby się czytać coś, co napisała słaba płeć? Rozsądnym wyjściem dla kobiety aspirującej do miana artystki mogłoby być jedynie tworzenie anonimowo albo pod męskim pseudonimem.

Ten zresztą wątek – kobiecego zakazu udziału w sferze publicznej – połączony z historią Szekspira podjął w obsypanej Oscarami kostiumowej komedii John Madden. Reżyser „Zakochanego Szekspira” popuścił wodze fantazji. Przedstawił wariację na temat przeżywającego niemoc twórczą dramaturga wszech czasów. Autor „Romea i Julii” zakochuje się w Violi – aktorce ukrywającej swoją płeć pod przebraniem młodzieńca. Perypetie Willa i jego muzy stwarzają widzowi okazję do podróży do XVI-wiecznego Londynu, jak też poznania realiów elżbietańskiej Anglii. Jednocześnie zwracają uwagę na to, jak bardzo i długo kobiety były ograniczone przestrzenią „własnego pokoju”.

Esej Woolf zainspirował brytyjski zespół rockowy lat osiemdziesiątych The Smiths do skomponowania utworu „Shakespeare’s Sister”. Ten z kolei zachęcił dwie artystki Siobhan Fahey i Marcellę Detroit do założenia zespołu Shakespears Sister, który wylansował niezwykle popularny w latach dziewięćdziesiątych utwór „Stay”.

Depresyjna Sylvia i jej londyńskie ślady

Druga z wymienionych autorek – amerykańska poetka Sylvia Plath – z Londynem związała się na skutek otrzymanego stypendium Fulbrighta i rozpoczęcia studiów w części Cambridge University. Wkrótce też poznała angielskiego poetę Teda Hughesa, którego poślubiła, wiążąc się tym samym z Anglią. Po separacji z mężem zamieszkała w Londynie w dawnym domu wybitnego irlandzkiego twórcy Williama Butlera Yeatsa. To tam napisała swoje najwybitniejsze wiersze, m.in. „Ukłucia” czy „Kobietę Łazarz”. Nie było to jednak najszczęśliwsze dla pogrążonej w chorobie wrażliwej kobiety, która właśnie w tym domu popełniła samobójstwo.

Zainteresowani życiem Sylvii Plath, dla którego tło stanowi Londyn, mogą zapoznać się z filmem biograficznym Christine Jeffs, w którym w rolę poetki wcieliła się Gwyneth Paltrow. Mamy więc tu trzy kobiety artystki: pisarkę stanowiącą inspirację dla scenariusza, nowozelandzką reżyserkę i amerykańską aktorkę. 

Nic nie jest takie jak się pozornie wydaje, czyli głos Zadie

Jeszcze jedną pisarską osobowością związaną z Londynem, na którą pragniemy zwrócić uwagę, jest współczesna brytyjska pisarka o jamajskich korzeniach – Zadie Smith. Autorka kilku bestsellerów często umieszcza akcję swych utworów w rodzinnym mieście, które portretuje w niesztampowy sposób.

Przykładem mogą być choćby jej głośne debiutanckie „Białe zęby” – powieść przedstawiająca historię trzech rodzin emigrantów, którzy muszą odnaleźć się w tej wielokulturowej metropolii. Tym, co stanowi ogromną wartość  książki – umieszczonej na liście Time 100 najlepszych angielskich powieści – jest odrzucanie stereotypów. Smith pokazuje bowiem Londyn zamieszkany przez wielu emigrantów, w tym oczywiście kobiety borykające się z kulturowymi i społecznymi ograniczeniami. Zmuszeni są do zmierzenia się z etykietami i stereotypami, które często też sami utrwalają. I wcale sami nie są wolni od uprzedzeń wobec innych „obcych”.

A w galerii postaci nie brakuje interesujących kreacji kobiecych, jak choćby Clara – młodziutka ciemnoskóra Jamajka, która poślubia znacznie starszego Anglika Archibalda. Mamy też okazję, by poznać życie rodziny muzułmańskiej, emigrantów z Bangladeszu i kobiecy świat Alsany. Galerię bohaterek wzbogaca też intelektualistka Joyce częściowo wpisująca się w portret brytyjskiej klasy średniej. Są przedstawicielki starszego pokolenia emigrantów, dla których asymilacja stanowi nie lada wyzwanie. Są także kobiety – córki emigrantów, które nie odnajdują się w ojczyźnie ojców ani w miejscu narodzin. To daje im bowiem często do zrozumienia, że są „obce”. Żadna jednak z postaci nie jest taką jak może na pozór się wydawać…

Ucieczka z Londynu do Marrakeszu 

Jeszcze jednym miejscem, które podczas podróży nas oczarowało był Marrakesz. Odwiedziliśmy go trzy lata temu, poznając północną część Maroka. I również wpisaliśmy na listę miejsc, które w przyszłości należy poznać dokładniej. A udając się do Czerwonego Miasta mieliśmy zapisanych w pamięci kilka filmowych kadrów, które podsycały w nas ciekawość marokańskiej metropolii.

Jednym z takich filmów był angielski dramat Gilliesa Mackinnona „W stronę Marrakeszu”. Został on zrealizowany na podstawie powieści Esther Freud – prawnuczki słynnego psychoanalityka Zygmunta Freuda. W jej przeniesionej na ekran książce „Hideous Kinky” główna bohaterka Julia – znudzona monotonią londyńskiej egzystencji – zostawia męża i dotychczasowe życie. I razem z córeczkami Beą i Lucy usiłuje znaleźć dla siebie miejsce właśnie w Marrakeszu. Odważny krok niesie za sobą trudne dla niej konsekwencje. Marrakesz nie jest wyłącznie rajem dla niezależnej białej kobiety. Ta musi troszczyć się nie tylko o siebie, ale przede wszystkim o dzieci. Julia, w której postać wcieliła się Kate Winslet, decydując się na życie w drodze płaci wysoką cenę. Na koszty poczucia wolności składają się bowiem, zwłaszcza dla samotnej kobiety: trudności finansowe, borykanie się z uciążliwymi warunkami codziennego życia w obcym kraju, niepewność jutra, przezwyciężanie stereotypów, konsekwencje odrzucania męskiej agresji i problemy wychowawcze pozbawionej wsparcia męża matki.

„W stronę Marrakeszu” pozwala zobaczyć marokańską metropolię, ale też i prowincję u podnóża gór Atlas – dokąd ostatecznie udaje się Julia wraz z poznanym na placu Dżami al-Fana w marrakeskiej medynie kuglarza Bilala. Mnóstwo przepięknych widoków wypełnia kadry filmu, który realizowany był w marokańskich plenerach. 

Do Maroka z jazzową wokalistką 

A skoro już Kate Winslet skierowała nas w stronę Marrakeszu, to chcielibyśmy wspomnieć jeszcze o dwóch filmach z Marokiem w tle, do których mamy szczególny sentyment. I oczywiście – zgodnie z przyświecającym dzisiejszemu wpisowi tematowi – to kobiety stają się przewodniczkami po marokańskich zaułkach.

Pierwszą produkcją jest obraz, którego fabuła może nie jest szczególnie porywająca, ale sama realizacja zasługuje na wyróżnienie. Przede wszystkim zapadają w pamięć plenerowe ujęcia i harmonijnie współgrająca z obrazem muzyka. Mowa o filmie wyreżyserowanym przez Claude’a Leloucha – „Piano Bar”, gdzie główne role powierzono Patricii Kaas oraz Jeremy’emu Ironsowi. Historię dwojga bohaterów spaja właśnie Maroko. Sławny złodziej klejnotów i mistrz wyrafinowanego oszustwa wyrusza w samotny rejs dookoła świata i trafia na północny skrawek Afryki. Z kolei francuska piosenkarka jazzowa z napadami amnezji podąża do Maroka szukać z jednej strony zapomnienia o nieszczęśliwym związku, a z drugiej – pomocy w odzyskaniu pamięci na świętej górze. Marokańska atmosfera ma w sobie coś z mistycyzmu, jest mieszanką orientalnego ducha z europejskimi tęsknotami.

Kobieta – wamp czy wampirzyca?

I ostatni film, z którym kojarzymy Maroko, to dramat Jima Jarmuscha „Tylko kochankowie przeżyją”. Jego enigmatyczni bohaterowie noszą symboliczne imiona: Adam i Eve, jak postacie z „Pamiętników Adama i Ewy” Marka Twaina. Tytułowi kochankowie w filmie to nikt inny… jak para wampirów. W produkcji Jarmuscha wampiryczny wątek został podjęty w sposób metaforyczny i medytacyjny. I chyba to najbardziej przemawia do wyobraźni i przyczynia się do wielopłaszczyznowego odbioru filmu.

Obraz Jarmuscha to poetycki głos na temat alternatywnego stylu życia outsiderów – czasem w drodze, innym razem w izolacji od głównego nurtu życia. Adam jest muzykiem mieszkającym w Detroit. Większość czasu przebywa w ogromnym domu, którego wnętrza wypełniają przede wszystkim płyty i sprzęty muzyczne, a także książki i portrety pisarzy. Starsza od niego żona Eva – w postać kobiety wciela się Tilda Swinton – jest miłośniczką książek żyjącą na co dzień w marokańskim Tangerze.

Zarówno miasto Adama, jak i Evy można w tym filmie poznawać wyłącznie nocną porą. Tylko wówczas kochankowie mogą bezpiecznie poruszać się po miejskich zaułkach i zakamarkach. Podróżowanie w przypadku obrazu Jarmuscha oznacza jednak dla nas coś więcej. To wędrówka w czasie (który dla wampirów i tak nie ma większego znaczenia). To podróż, której przyświecają filozoficzne pytania – te, które posłużyły za tytuł alegorycznego obrazu Paula Gauguina:

Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?

D’où venons nous? Que sommes nous? Où allons nous?

Ruszaj się, ruszaj…

W naszym dzisiejszym zestawieniu na pewno brakuje wielu wybitnych kobiet związanych ze sztuką i kulturą, które za sprawą swej twórczości nieustannie zabierają w podróż kolejne pokolenia odbiorców. Zabrakło malarek, niewiele tu artystek ze świata muzyki. Symbolicznie zasygnalizowano obecność pań w świecie filmu, a katalog pisarek stanowi namiastkę ich wkładu w historię literatury. Trudno byłoby choćby wymienić najwybitniejsze kobiety, którym zawdzięczamy podróżowanie po świecie dzięki ich wyobraźni, talentowi, odwadze i uporowi. Te elementy bowiem niemal zawsze wpisane były w osobowość artystek, które przecierać musiały szlaki wcześniej zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn. Żegnamy się, cytując jedną z naszych ulubionych polskich pisarek – wielokrotnie podejmującą temat podróżowania, życia w ruchu, przemieszczania się jako celu egzystencji – Olgę Tokarczuk. W wyróżnionej Nagrodą Literacką Nike oraz prestiżową Międzynarodową Nagrodą Bookera powieści „Bieguni” przekonuje:

Kto się zatrzyma – skamienieje, kto przystanie, zostanie przyszpilony jak owad, jego serce przebije drewniana igła, jego ręce i stopy będą przedziurawione i przybite do progu i powały. (…) Ruszaj się, ruszaj. Błogosławiony, który idzie. 

Jeśli uważasz, że ten tekst może zainteresować Twoich znajomych - dmuchnij nam w żagle i udostępnij go dalej.

4 komentarze

    1. Macie rację, na pewno można by dorzucić „Frantic” do paryskiej listy. Dziękujemy za podpowiedź. W ogóle mnóstwo filmowych obrazów pominęliśmy, które w trakcie pisania przychodziły na myśl. Tekst jednak zamieniłby się w wieloodcinkowy cykl… Serdecznie pozdrawiamy Nasze Szlaki! 🙂

  1. Cóż za świetny tekst! Uwielbiam takie wpisy łączące podróże z literaturą, filmem i muzyką. Na pewno włożyliście w niego wiele pracy, ale efekt bardzo dobry 🙂
    Z wymienionych miejsc byłam tylko w Paryżu, o którym wcześniej właśnie dużo czytałam i oglądałam. I niestety nie sprostał moim wyobrażeniom. Może sprawiła to zimna deszczowa pogoda, jednak nie poczułam jego magii. Dopiero w przedostatni dzień, wędrując alejkami cmentarza Père-Lachaise, poczułam że to TEN Paryż. Mam nadzieję, że gdy kiedyś odwiedzę go ponownie, bardziej poddam się jego urokowi.

    1. Aniu, jesteśmy wdzięczni za tak budującą informację zwrotną. Cieszy nas, że tekst wydał się interesujący – my również bardzo lubimy korelację między różnymi dziedzinami sztuki łączoną z głównym tematem. Co do samego Paryża – odwiedziliśmy go dwukrotnie kilka lat temu i z tego, co czytamy i słuchamy od znajomych dzisiejszy Paryż bardzo się zmienił. Oczywiście my także odwiedzając francuską stolicę jechaliśmy obciążeni bagażem oczekiwań budowanych filmami, książkami, obrazami, muzyką – i to na pewno wpływa na odbiór. Dobrze jednak, gdy znajdzie się choć skrawek tchnący duchem tego kulturowego obciążenia – i wówczas można wyjechać szczęśliwym. I oczywiście marzyć o kolejnej wizycie. Serdecznie pozdrawiamy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *