Ranek pod znakiem zemsty mastiki za zlekceważenie jej mocy. Oj, czujemy konsekwencje wczorajszej biesiady.
Trzeba się jakoś zmobilizować, by ogarnąć przestrzeń i siebie. Musimy się przenieść, gdyż w pensjonacie wszystko jest zarezerwowane na kolejne dni. Presiyana jednak proponuje nocleg u swojej mamy. Dodaje, że cały czas jesteśmy mile widzianymi gośćmi w jej domu i możemy z wszystkiego korzystać do woli.
Bułgarskie śniadanie – pierwsza klasa!
Podczas przygotowywania śniadania spotykamy się z naszymi znajomymi, z którymi spędziliśmy poprzednią noc. Przygotowali dla nas bułgarską wersję placków przypominających nieco polskie racuchy – mekici, które zjadamy wraz z jogurtem i domowymi konfiturami figowymi. Gdy chcemy przygotować jajecznicę, wyciągają z lodówki słony ser, który proponują dodać wraz z papryką do reszty składników, aby otrzymać bułgarską wersję dania nazywanego tutaj miszmaszem. Korzystamy z kulinarnych sugestii, by przyznać rację – taka jajecznica wymiata!
W towarzystwie gromady kotów wypijamy jeszcze kawę. Umawiamy się na spotkanie wieczorową porą i jedziemy z Presiyaną do domu jej mamy. Ta witając nas, przynosi słoik świetnego dżemu figowego i desery, które kojarzą nam się z czasem dzieciństwa: ryż na mleku z cynamonem 🙂
Bułgarski savoir-vivre
Dajemy sobie dziś całkowity luz i ruszamy dopiero wieczorem.
W drodze do pensjonatu Presiyany zahaczamy o małą restaurację. Potem z włączonymi czołówkami przemierzamy spory kawał drogi, by znaleźć się ponownie w doborowym towarzystwie dwóch bułgarskich rodzinek. Ci oczywiście biesiadują przy suto zastawionym stole. Otrzymujemy ostrą reprymendę, gdy powstrzymujemy ich przed nakładaniem na nasze talerze kolejnych porcji mięsa i sałatek. Nasi znajomi przypominają, że bułgarska kultura ucztowania to niemal narodowa świętość. Temat się rozwija i wymieniamy się spostrzeżeniami na temat kulturowych różnic w sposobie spędzania czasu przy stole. Wznoszonym toastom towarzyszy zawsze uważne spojrzenie sobie w oczy – w przeciwnym razie byłoby to nieszczere biesiadowanie. Polewając do kieliszków pamiętamy, by zawsze stały na stole – nie jest tolerowane napełnianie ich trzymanych w dłoniach ponad stołem.
Uczymy się też bułgarskich zwrotów obowiązujących przy tej sposobności i zostajemy ostrzeżeni przed dwuznacznością niektórych zwrotów – jak w każdym języku kontekst bywa czasem nad wyraz istotny 😉 Dostajemy też receptury na rakiję, którą domowymi sposobami produkują niemal wszyscy Bułgarzy.
Kto wie, może kiedyś podejmiemy wyzwanie?
Korepetycje z bułgarskiej kultury
Z tematów z procentami przeskakujemy w świat literatury i sporządzamy spis bułgarskiej klasyki, z której musimy koniecznie skorzystać w wolnej chwili. Niestety, jesteśmy ignorantami, jeśli chodzi o znajomość kanonu i twórców z tego kraju. Nasi towarzysze znają za to całkiem sporo polskich pisarzy i poza Mickiewiczem, który gościł w Burgas, wymieniają m.in. Lema i Mrożka. Jeden z Bułgarów tak polubił brzmienie języka polskiego, że poprosił nas o przeczytanie jakiegoś wiersza w naszym języku. Finałem literackiego wątku jest więc recytowanie… „Lokomotywy” Tuwima. Niestety, nie znajdujemy w internetowych zasobach tłumaczenia tekstu na bułgarski. A trzeba zaznaczyć, że z wierszem zmierzyli się translatorzy z wielu krajów – jest m.in. przekład na język włoski czy jidysz.
Wątki pedagogiczne przy biesiadnym stole w Bałczik
Te literackie pogawędki doprowadzają nas w finale wieczoru do rozmów o edukacji. Jedna z bułgarskich znajomych jest nauczycielką angielskiego i rosyjskiego w szkole w Burgas. A to niespodziewanie prowadzi do Jana Amosa Komeńskiego, którym zafascynowany jest mąż wspomnianej pedagożki. Nam postać i dokonania tego reformatora pedagogiki są dobrze znane. Nasze rodzinne miasto chlubi się faktem, iż Komeński spędził w nim niemal 30 lat i właśnie w Lesznie stworzył swoje najważniejsze prace. Pokazujemy fotki z leszczyńskim pomnikiem upamiętniającym filozofa i szkołę, w której wdrażał swoje nowoczesne metody edukacji, a której jedno z nas jest absolwentką.
Wracamy grubo po północy do domu mamy Presiyany i postanawiamy, że kolejny dzień będzie bardziej aktywny. Czas poznać Bałczik.