Bałczik – królewskie „ciche gniazdo” nad Morzem Czarnym

Nadmorskie bułgarskie miasteczko Bałczik pojawiło się na trasie niespodziewanie. Z Nessebaru planowaliśmy skoczyć na dwa dni do Warny. I to właśnie miejsce znane z historycznej bitwy króla Władysława III stanowiło cel łapania stopa. Kiedy jednak z pomocą bułgarsko-tureckiej parki, która nas zabrała z pustawej szosy, udało się dotrzeć do Warny – zmieniliśmy i tak luźny plan. Zbyt gwarne i intensywne miasto postanowiliśmy zastąpić jakimś mniejszym, które wybierze za nas ślepy los, a może bardziej rozkład jazdy na dworcu autobusowym. Zdecydowaliśmy bowiem, że udamy się tam, dokąd będzie odjeżdżał najbliższy autobus. I w ten sposób trafiliśmy do Bałcziku – miasta, które w przeszłości przez pewien czas nosiło nazwę Dionizopolis.

drewniane łodzie rybackie przy brzegu Morza Czarnego, Bałczik

Bałczik, czyli gościnne „ciche gniazdo” 

Bałczik okazał się strzałem w dziesiątkę. Za sprawą malowniczego położenia nad zatoką u podnóża białych urwisk, spokojnej atmosfery sprzyjającej odpoczynkowi w stylu slow, ciekawym obiektom umożliwiającym poznanie Bułgarii od mniej popularnej strony. I jeszcze bardziej dzięki bułgarskiej gościnności, której w Bałcziku zaznaliśmy w iście królewskim stylu.

Trafiliśmy tam bowiem na pierwszą do noc do świetnego pensjonatu. Jego właścicielka wraz z zakwaterowanymi gośćmi przyjęli nas jak starych dobrych znajomych. Stół uginał się od przygotowanych przez nich potraw i trunków. Kiedy spróbowaliśmy uzupełnić skrawek wolnego miejsca własnymi zapasami, natychmiast zostaliśmy pouczeni, że Bułgarzy uwielbiają biesiadować, a podejmowanie gości jest dla nich ogromnym honorem. Nowi znajomi przez cały wieczór dbali, by nasze talerze i kieliszki nawet przez moment nie pozostawały puste.

A gdy kolejnego dnia musieliśmy opuścić pensjonat, w którym pokoje były już wcześniej zarezerwowane, właścicielka zaoferowała nam kolejne noclegi u swojej matki. Zaznaczyła jednocześnie, iż spotkania przy biesiadnym stole są obowiązkowo wpisane w nasz pobyt w Bałcziku. W ten sposób kolejne dwa wieczory spędziliśmy w doborowym towarzystwie, które raczyło nas nie tylko specjałami bułgarskiej kuchni, rakiją i mastiką domowej roboty, ale przede wszystkim rozmowami prowadzonymi w biesiadnym esperanto, czyli w tym przypadku: mieszance angielsko-polsko-bułgarsko-rosyjskiej.

I za sprawą tych pogaduszek przenieśliśmy się w codzienność byłej Jugosławii. Wysłuchaliśmy barwnych opowieści o szlaku handu wymiennego na tym obszarze wspólnoty gospodarczej. Dowiedzieliśmy się, jak integracja europejska przełożyła się na jakość produktów spożywczych w obecnej Bułgarii. Poznaliśmy zasady savoir-vivre’u obowiązujące przy bułgarskim stole z alkoholem. Zestaw tematów nie ograniczał się do historii, kultury, gospodarki, polityki i turystyki. Sporo miejsca zajmowały też przepisy kulinarne i receptury na pędzenie bimberku i produkcję rakiji. Do tego ostatniego zaradni Bułgarzy nas gorąco zachęcali. 

pomnik w Bułgarii

„Białe miasto” owiane legendami

Mieszanka trunków, o których wieczorem nie tylko rozmawialiśmy, dała znać o swojej mocy rankiem. To przełożyło się na niezwykle spokojne poznawanie uroków kurortu nad Morzem Czarnym. „Białe miasto” – tak bowiem bywa nazywany Bałczik z racji jasnych wzgórz, na których jest położony – na pewno można by zwiedzić w jeden dzień. Wówczas jednak ekspresowe tempo przemierzania uliczek i nadmorskiego wybrzeża nie dałoby szansy na uszczknięcie tego leniwego klimatu, jaki wyczuwaliśmy w osadzie. A nam to bardzo odpowiadało. Dlatego przedłużona do kilku dni wizyta w Bałcziku stworzyła okazję, by powoli spacerować, przyglądać się i delektować atmosferą miasteczka, którego nazwa rzekomo pochodzi od średniowiecznego władcy, szlachcica nazywanego Balikiem.

Próbując odtworzyć historię tego sympatycznego bułgarskiego kurortu, można napotkać na wiele hipotez i legend, a zdecydowanie mniej potwierdzonych faktów. Prawdopodobnie Bałczik był osadą tracką, w późniejszym okresie podbitą przez starożytnych Greków. Świadczyłaby o tym jedna z wcześniejszych nazw miasta – Dionizopolis. Ma ona związek z odkrytym w morzu pomnikiem boga wina i dobrej zabawy. Nam podczas spaceru udało się zasiąść przez chwilę na kamiennym tronie Dionizosa, by przyjrzeć się fragmentowi morskiego wybrzeża w miasteczku. 

Pamiątka po rumuńskim epizodzie

W dalszym okresie osada pełniła funkcję grecko-bizantyjskiej fortecy, by w XIX wieku stać się ośrodkiem bogatego rolniczo regionu. W 1913 roku miasto – o zmodyfikowanej nazwie Balcic – stało się częścią Królestwa Rumunii, lecz w wyniku zawirowań wojennych i traktatów pomiędzy państwami wróciło w granice Bułgarii.

Czas, w którym należało do Rumunii zapisał się w trwały sposób w historii miejsca. Wówczas to bowiem „białe miasto” upodobała sobie rumuńska królowa – słynąca z urody i licznych talentów Maria Koburg. To dla niej król Ferdynand I polecił wznieść w Bałcziku letnią rezydencję, która odpowiadałaby na wszelkie życzenia władczyni.

ogród królowej Marii Koburg z wodospadami i kamiennym pomostem w bułgarskim Bałcziku

pałacyk królowej Marii Koburg w Bałcziku

Wnuczka brytyjskiej królowej Wiktorii – Maria określiła swoją wymarzoną willę mianem „cichego gniazda”. Tak poetycko nazwany pałacyk powstawał pod czujnym okiem włoskich projektantów. Architekci zdecydowali się na wzniesienie budynku łączącego w sobie styl renesansowy z licznymi orientalnymi akcentami. Eklektyzm architektoniczny widoczny jest już od pierwszego spojrzenia na biały budynek i jego otoczenie. I tak brama prowadząca na dziedziniec jednoznacznie przywodzi skojarzenia z łukiem triumfalnym, natomiast wieżyczka pałacyku przypomina minaret. Takie łączenie stylów wynikało nie tylko ze względów estetycznych. Stanowiło odzwierciedlenie przyjętej w dzieciństwie (spędzonym w Egipcie) przez Marię Koburg nowej religii – bahaizmu stanowiącego kombinację chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. Kiedy oryginalny architektonicznie budynek był gotowy, królowa zamieszkała w nim wraz z rodziną i swoją świtą.

Królewskie „gniazdo” i jego otoczenie

Obecnie pałacyk stanowi cel wycieczek turystów zaciekawionych zarówno architekturą i wystrojem wilii, jak też otaczającymi ją ogrodami botanicznymi stylizowanymi na kreteński labirynt. Za projekt zielonego otoczenia odpowiadał szwajcarski architekt Jules Janine. On również wykorzystał dla projektu rozmaite elementy stylistyczne, zręcznie je ze sobą łącząc: chrześcijańskie, antyczne, orientalne i zachodnie. W ogrodzie otaczającym „ciche gniazdo” zgromadzono ponad trzy tysiące różnych gatunków roślin. Atrakcję stanowią także wodospady czy „most westchnień” inspirowany weneckim oryginałem.

Jedna z wielu niepotwierdzonych legend głosi, iż właśnie w Bałcziku dochodziło do sekretnych spotkań pięknej królowej Marii z enigmatycznym tureckim kochankiem. Warto dodać, że królowa rumuńska tak bardzo pokochała to miejsce, że zażyczyła sobie, by po śmierci jej serce umieścić właśnie w kaplicy pałacyku w Bałcziku. Jej wola została uszanowana. Jednak po ponownym włączeniu miasta do Bułgarii, królewskie serce zostało przeniesione do kaplicy zamku w Bran na terenie Rumunii.

dom w ogrodzie Marii Koburg w Bałcziku

Artystyczny duch miasteczka

Obecnie w willi królowej Marii organizowany jest m.in. międzynarodowy festiwal filmów krótkometrażowych. Akcentów związanych ze światową kinematografią i pałacykiem w Bałcziku jest więcej. Francis Ford Coppola nakręcił tam sceny do filmu Youth Without Youth. Jego scenariusz powstał w oparciu o nowelę rumuńskiego pisarza Mircea Eliade.

Bałczik to miasteczko, które wpisało się na mapę kultury i historii sztuki. Rzymski poeta Owidiusz w jednym ze swoich utworów skierował apostrofę do „białego miasteczka z kamienia”, uzasadniając to wyróżnienie

„urodą, która nie ma sobie równych”.

Tu także w okresie międzywojennym szukali natchnienia rumuńscy malarze awangardowi i postimpresjoniści. Malownicze okolice inspirowały twórców do utrwalania na płótnach tamtejszych pejzaży. Grupa artystów, która znalazła w Bałcziku azyl, nieformalnie nazwana została Balcic School of Painting. Z kolei dla tureckiego poety Nazım Hikmeta miasteczko okazało się także bodźcem pobudzającym literacką wyobraźnię. To w nim napisał swój znany utwór Mavi Liman (The Blue Port).

Bałczik, czyli Bułgaria w miniaturze 

Leniwy czas w bułgarskim kurorcie wypełniliśmy spacerami brzegiem piaszczystej plaży i odwiedzaniem klimatycznych knajpek zlokalizowanych wzdłuż promenady. Szukając ciekawych obiektów mijaliśmy rozsiane w miasteczku cerkwie i meczety. Zaglądaliśmy do opuszczonych budynków, których przeszłość pozostała dla nas zagadką (więcej o penetrowaniu pustostanów i nieco fotek z ich wnętrz zamieściliśmy w [nieco]Dzienniku).

plaża z barem w Bałczik

Miejsc wartych uwagi jest w miasteczku jeszcze sporo. Dla amatorów tropienia przeszłości interesujące może się okazać Muzeum Historyczne umożliwiające poznanie niektórych okresów z dziejów Bułgarii. W dawnym domu handlarza kukurydzy znajduje się Muzeum Etnograficzne, które przybliża codzienność mieszkańców wybrzeża w XIX wieku. Wielbiciele sztuki pewnie chętnie zajrzą do galerii, w której eksponowane są dzieła lokalnych i kilku zagranicznych artystów. 

Bułgaria sentymentalnie

A zatem z czym kojarzy się Bułgaria? Wielu zapewne z nadmorskimi kurortami takimi jak Złote Piaski czy Piaszczysty Brzeg. Potem z pyszną kuchnią i wspomnieniami rodem z PRL-u, kiedy to należąca do demoludów Bułgaria stanowiła synonim zagranicznych wakacji dla prominentów czy też nieco później miejsce, w którym uprawiano turystykę handlową. I choć jak śpiewał Maciek Maleńczuk „praca na saksach szkodzi na maksa”, to Bułgaria była całkiem przyjemnym przystankiem na szmuglerskim trakcie i dziś z sentymentem wielu wspomina tamte wyprawy. Podobnie zresztą jak i wakacje, na które jeździło się maluchem bez klimatyzacji, by zaznać zagranicznego luksusu.

Dla nas Bułgaria pozostanie miejscem na mapie, które skradło nasze serca dzięki takim klimatycznym miasteczkom jak Bałczik i fantastycznym ludziom, których tam spotkaliśmy.

nieużywane silosy zbożowe w nadmorskiej miejscowości Bałczik w Bułgarii muzeum etnograficzne w Bałcziku Bułgaria, Bałczik tron Dionizosa w Bałczik Dionizos i meczet w Bałczik

Jeśli uważasz, że ten tekst może zainteresować Twoich znajomych - dmuchnij nam w żagle i udostępnij go dalej.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *